To miał być ślub stulecia i to był ślub stulecia. Obejrzały go ponad 2 miliardy ludzi na całym świecie, nawet w bardzo odległych zakątkach globu. Ot choćby w Afganistanie.
Książę i księżna wyglądali przepięknie, a komentatorzy mieli o czym mówić i pisać przez długie tygodnie. Zainteresowanie było tak duże, że pole do popisu mieli nawet specjaliści od czytania z ruchu warg. Słowa uczestników, szepty, okrzyki i pytania, których nie zarejestrowały mikrofony, szybko odczytała Tina Lannin - wybitna specjalistka w swej dziedzinie, która przez lata pracowała dla policji.
Jednak największym "hitem" ceremonii weselnej była 3-letnia druhna Grace Van Cutsem, która w najbardziej odpowiednim momencie zrobiła najmniej odpowiednią miną. A może najbardziej odpowiednią?
Nie trzeba było długo czekać na pierwsze próby wykorzystania ślubu dla bardzo przyziemnych celów ekonomicznych. Kate i William zamiast Barbie i Kena? Dlaczego nie, szkoda tylko, że te lalki takie brzydkie!
Wielkie głowy, nienaturalny odcień skóry, dziwne uśmiechy - tak prezentowały się ślubne lalki Kate i Williama. Gdyby nie stroje, które znali wszyscy, trudno byłoby doszukać się jakiegokolwiek podobieństwa. Na szczęście ubranie Williama i księżnej Catherine odwzorowano doskonale. Kate ma takie same buty, pierścionek i sukienkę, jak w dniu ślubu. Książę dostał nawet medale i skarpetki.
Swoją drogą, suknia Kate stała się powodem pierwszego mini-skandalu z udziałem pary. "Daliy Telegraph" usłużnie donosił, że była kopią kreacji, w której Isabella Orsini dwa lata wcześniej poślubiła belgijskiego księcia Edouarda de Ligne.
Od samego początku wielu chciało porównywać ją z księżną Dianą. Trzeba przyznać, że obie panie potrafiły zjednywać sobie przychylność rodaków. Już podczas pierwszej oficjalnej wizyty w Kanadzie pokazała, że potrafi odnaleźć się w każdej sytuacji.
Nawet, gdy trzeba było wziąć do ręki szpadel i wkopać pamiątkowe drzewko. Idealny strój do pracy? Według księżnej Cambridge to sukienka Catherine Walker i szpilki Tabithy Simmons. Książę William tylko stał i się przypatrywał, a Kate świetnie odnalazła się na pierwszym planie. Nie ostatni raz.
Podróż do Kanady dostarczyła także bardzo wzruszających momentów. Takich, jak spotkanie z chorą na raka Diamond Marshall. Największym marzeniem 6-letniej Diamond było spotkać księżną Kate. Zapragnęła tego po obejrzeniu ślubu książęcej pary, a fundacja spełniająca marzenia chorych dzieci zrobiła wszystko, by do spotkania doszło.
Diamond napisała list do fundacji Children's Wish z prośbą o spotkanie z Kate, która jest w jej oczach prawdziwą księżniczką. Co prawda wymarzyła sobie, żeby zejść z Kate obiad w Disneylandzie, ale nawet spotkanie na lotnisku zrobiło na niej wielkie wrażenie. Na Kate i Williamie chyba również.
Książęca para, która zatrzymała się w willi przyjaciela rodziny na karaibskiej wyspie Mustique, narzuciła wszystkim mieszkańcom wyspy rygorystyczne zasady. Aby chronić ich prywatność przed obiektywami paparazzi, gościom Mustiqe zabroniono jeżdżenia na mułach oraz wózkach golfowych - mogą poruszać się po wyspie tylko w oznakowanych pojazdach, które dowożą klientów do restauracji i hoteli. Na dodatek, spacerujący po wyspie milionerzy wciąż są przepytywani przez ochronę księcia.
W styczniu Książę Willliam i księżna Kate ujawnili listę prezentów, które dostali w czasie podróży zagranicznych. Okazuje się, że najpopularniejszym podarunkiem dla książęcej pary są... kapelusze.
Książęca podczas zagranicznych wojaży zgromadziła już 20 różnych nakryć głowy - od bejsbolówek po eleganckie woalki z pawich piór. Na liście prezentów znalazły się też bardziej ekscentryczne dary, m.in papierowa figurka kazuara, fartuch kucharski, zapas australijskiej pasty Vegemite, a nawet gogle wykonane z rogu karibu. Takich gogli Innuici używali, żeby ochronić się przez śnieżną ślepotą.
Jednak najdziwniejszy prezent przywieźli z podróży poślubnej na Seszelach. Był to bardzo charakterystyczny orzech, który kształtem przypomina... kobiece części intymne. Z uwagi na swój wygląd bywa nazywany "orzechem miłości". Raczej łatwo się domyśleć, co ma zagwarantować.
Ten moment musiał w końcu nastąpić. Księżna Cambridge przyzwyczaiła wszystkich do swojej częstej obecności w mediach. Rodacy ją kochają, dziennikarze i fotografowie również. Jednak nawet oni żartowali sobie, że choć wszyscy doskonale wiedzą jak wygląda Kate, prawie nikt nie ma pojęcia, jaki ma akcent.
Kate z pierwszym przemówieniem publicznym czekała aż do marca, gdy oficjalnie podziękowała za uczynienie jej patronką hospicjum w Ipswich. Samo przemówienie jednak na kolana rzucić nie mogło. W końcu miejsce i okazja raczej nie sprzyjało oratorskim fajerwerkom.
Trochę zdenerwowana (i nieznacznie pomagająca sobie notatkami) księżna znalazła jednak miejsce, aby wspomnieć o swoim ukochanym, który odbywał wtedy służbę wojskową w bazie na Falklandach.
Cóż może jeszcze podgrzać uczucia Brytyjczyków do książęcej pary? Oczywiście dziecko, przyszły następca tronu. Pierwsze spekulacje na temat ciąży Kate pojawiły się już w listopadzie, a prasa szalała. Dosłownie.
Jak policzył ''Daily Mail'', podczas oficjalnej wizyty w placówce UNESCO w Danii, księżna Catheriny złapała się za brzuch co najmniej dwanaście razy. Dwanaście razy, to nie mógł być przypadek.
Podejrzliwość wzbudził też fakt, że księżna odmówiła spożycia masła orzechowego, które będzie wysyłane dzieciom cierpiącym głód. Dziennikarzom przypomniało to, że kobietom w ciąży doradza się, by go unikały, ponieważ może wywołać u ich dzieci alergię. A jednak, pomimo tak silnych "dowodów" plotki okazały się nieprawdziwe.
I jak do tej pory, wciąż nie wiadomo, by książęca para zdecydowała się na posiadanie potomka. No ale kto wie? W końcu już rok są razem.