Widok jest doprawdy niezwykły. Za szklanymi drzwiami szaf stoją w rzędach, w malutkich fiolkach, kolory. To pigmenty zbierane od ponad 100 lat dla Harvard Art Museum. Niezwykłą kolekcję rozpoczął jeden człowiek - Edward Forbes
Dziś wszystkie kolory są na wyciągnięcie ręki. Ściany ecru? Proszę bardzo. Bluzka w odcieniach szmaragdu? Nie ma problemu. Ale kiedyś nie było tak łatwo - uzyskanie odpowiedniej barwy wymagało znajomości wielu dziedzin, od botaniki, po geologię i chemię. Już samo zdobycie odpowiednich barwników było nie lada wyzwaniem. Niektóre sprowadzano z drugiego końca świata, bywały też takie, dla których ryzykowano zdrowiem i życiem
Amerykanin Edward Forbes przyczynił się do poszerzenia naszej wiedzy o tym, jak kiedyś pozyskiwano barwniki i jak tworzono kolory. Forbes przez wiele lat zajmował się odnawianiem dzieł sztuki. Wiedział jednak, że nie mając do dyspozycji materiałów z epoki, nigdy nie będzie w stanie przywrócić obrazom ich oryginalnego wyglądu. Dlatego też z każdej swojej podróży - a podróżował niemało - przywoził specyficzne pamiątki
W 1899 roku Forbes kupił XIV-wieczny obraz, przedstawiający Madonnę z Dzieciątkiem i świętymi. Niestety, farba po tylu wiekach w wielu miejscach starła się a złocenia poodpadały. Forbes chciał naprawić dzieło sztuki, ale brakowało mu odpowiednich barwników. Tak wpadł na pomysł gromadzenia oryginalnych składników historycznych farb. Zaczął od barwników typowych dla Włoch, ponieważ uwielbiał włoskie malarstwo i miał sporą kolekcję obrazów z początków włoskiego renesansu. Jednak nie poprzestał na tym
Fot. Stephanie Mitchell, Harvard Staff Photographer
Fot. Stephanie Mitchell, Harvard Staff Photographer
Spytacie: po co to wszystko? Wbrew pozorom kolekcja barwników nie jest zbierana dla samego zbierania. Każdy barwnik ma dokładnie określany skład chemiczny. Pomaga to przy renowacji historycznych dzieł sztuki. Ale nie tylko - muzeum wciąż pracuje nad poszerzaniem listy dostępnych barwników i wzbogaca się o współczesne materiały. Kiedy w 2007 roku ogłoszono odnalezienie zaginionego obrazu Jacksona Pollocka, to właśnie analiza barwników pozwoliła na stwierdzenie, że nie był to oryginał. Wszystko przez kolor czerwony - ten użyty w odnalezionym obrazie powstał 20 lat po śmierci malarza
Fot. Stephanie Mitchell, Harvard Staff Photographer
Wśród zgromadzonych barwników są takie, które mogą wzbudzić obrzydzenie - jak oryginalna ''indyjska żółć''. To kula zaschniętego moczu krów, które karmiono wyłącznie liśćmi mango. Produkcja barwnika została zakazana w 1908 ze względu na ''nieludzkie'' traktowanie krów - były one utrzymywane w stanie permanentnego niedożywienia. ''Indyjską żółć'' tworzą dzisiaj barwniki syntetyczne
Wśród ponad 2500 fiolek jest wyjątkowy błękit lapis lazuli. W średniowieczu był wielokrotnie cenniejszy od złota - i zapewne nadal jest, można go bowiem wydobyć tylko w jednym miejscu na świecie - wysoko w górach w Afganistanie.
Jest też tubka opisana ''17A'', w której znajduje się barwnik ''mumiowy''. I jest nim dosłownie. Jeszcze w latach 60. ubiegłego wieku przedstawiciele firmy C Roberson & Company, zajmującej się produkcją materiałów dla artystów, mówili, że niestety muszą zaprzestać wytwarzania koloru mumii, ponieważ skończyły im się mumie...
Kolekcję można oglądać tak samo, jak każdą zwykłą wystawę w muzeum. Barwniki w szklanych buteleczkach i niewielkich tubkach pogrupowano kolorami. Zajmują całe piętro w szafach od podłogi do sufitu.