''Dobra Zmiana'' atakuje. Po wymianie prezesów w stadninach koni arabskich w Janowie, przyszła pora na słynną, coroczną aukcję. Aukcja odbyła się, ale efektem ubocznym są dymisje w zarządach kilku spółek. Kto by pomyślał, że tak to się skończy!
Kiedy PiS odwołał wieloletnich pracowników stadnin w Janowie Podlaskim, wielu przewidywało, że będą problemy. Ale chyba nikt nie spodziewał się aż takiej pięknej katastrofy...
Coroczna aukcja, na którą przyjeżdżali najbogatsi hodowcy na świecie, zakończyła się chaosem.
Chyba nigdy jeszcze o polskich arabach nie było tak głośno, jak w tym roku. Oczywiście, zawsze mówiono o aukcji i o wspaniałych koniach, które sprzedawano za setki tysięcy euro. Ale dopiero w tym roku politycznymi zmianami zainteresowali się również hodowcy na świecie - na nasze nieszczęście.
Czy uda się przywrócić renomę słynnej na cały świat aukcji? Ciężko powiedzieć. Niestety - zaufanie i renomę buduje się przez wiele lat, ale bardzo łatwo bardzo szybko ją utracić.
Znawcy właśnie tak widzą to, co stało się z aukcją w Janowie Podlaskim - katastrofa.
Rząd rozwiązał ''kwestię arabską'' w Polsce definitywnie.
Po aukcji pozostał już tylko niesmak. I dymisje.
Zmiany w Janowie Podlaskim, zdaniem PiS, były konieczne, bo ''źle się tam działo''.
Wiadomo było, że źle dzieje się w Janowie, kiedy w stajniach padła druga klacz, należąca do Shirley Watts. Minister Jurgiel zapowiadał wtedy wielkie śledztwo, podejrzewał spisek i zamach na życie koni.
Minister twierdził, że ktoś, kto ma kierować wielką i bardzo znaną stadniną koni, wcale się na koniach znać nie musi.
Dymisjami po aukcji PiS niejako potwierdził, że jednak za Tuska stadniny działały lepiej. A także, że nie wszystko potrzebuje ''dobrej zmiany''...