Pan Jerzy Stoberski trafił do obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu w 1940 roku. W trakcie aresztowania zarekwirowano mu rodzinną pamiątkę - zegarek, który dostał od ojca, jeszcze jako gimnazjalista za osiągnięcia w nauce. Kiedy 20 lat później chciał uzyskać dokument potwierdzający, że był tam więziony, zwrócono mu rodzinną pamiątkę. Dostał przesyłkę, w której znajdował się właśnie ten zegarek.
Na zdjęciu: pan Jerzy Stoberski z ojcem i wychowawcą, zaraz po zapisaniu do gimnazjum oo. salezjanów.
W 1940 pan Jerzy wraz Władysławem i Zbigniewem Samitowskimi miał ustalić, jak zaginęli kurierzy-łącznicy na granicy polsko-węgierskiej. W trakcie tej misji w Komańczy aresztowali go ukraińscy, umundurowani siczowcy. Zaraz po tym przekazali więźnia w ręce Gestapo w Sanoku. Stamtąd został przetransportowany do więzienia w Tarnowie. Ta droga ostatecznie prowadziła do Auschwitz, gdzie miał zginąć.
Podkowa Leśna 1940 rok. Na zdjęciu Władysław Samitowski (1) i Zbigniew Samitowski (2) oraz Jerzy Stoberski (3). Wszyscy trzej zostali aresztowani podczas akcji, którą dowodził Władysław Samitowski. Auschwitz przeżył tylko pan Stoberski.
Pan Jerzy odzyskał jednak wolność i wrócił do Polski dopiero w połowie 1947 roku. W latach 60. potrzebował oficjalnego dokumentu potwierdzającego jego aresztowanie i pobyt w obozie koncentracyjnym. Prośbę o pismo wysłał do jednej z historycznych placówek KL Auschwitz. W odpowiedzi otrzymał informację, że nie posiadają jego dokumentacji, ale mogą przesłać "zugangsfoto", czyli zdjęcie rejestrowe z obozu.
Rejestrowe zdjęcie pana Stoberskiego z KL Auschwitz
Pan Jerzy domyślił się, dlaczego nie ma jego dokumentów. Jeszcze w Auschwitz zostały oznaczone dopiskiem "Ruckkehr unerwunscht", co oznacza "powrót niewskazany". Później wpłynęły do wewnętrznej komórki Gestapo działającej na terenie obozu. Pan Stoberski dowiedział się o tym od Żydówki pracującej w biurze i kartotece tzw. ruchu więźniów.
Na pierwszym zdjęciu tata pana Stoberskiego - jego największy bohater, na drugim pan Jerzy
Ta informacja uratowała mu życie. Kiedy zorientował się, że szykowany jest transport 1000 więźniów do obozu Neuengamme w Hamburgu, udało mu się do niego dostać. Stamtąd napisał do rodziny list. Z odpowiedzi wywnioskował, że jego bliscy otrzymali informację z Auschwitz o jego śmierci. Brak kompletnych dokumentów w zasobach archiwalnych KL Auschwitz pan Jerzy komentuje więc słowami:
Na fotografii: pan Jerzy Stoberski z pamiątkowym zegarkiem
Z prośbą o przesłanie dokumentów były więzień zwrócił się do Centrali Międzynarodowego Czerwonego Krzyża w Arolsen. Tam oprócz zaświadczenia o pobycie w obozie otrzymał również rzeczy, które zostały zarekwirowane podczas aresztowania.
Pan Jerzy nie spodziewał się, że wśród nich będzie także pamiątkowy zegarek - szary, niepozorny, z pękniętym szkiełkiem zabrudzonym cyferblatem i napisem AMYC. Co więcej, wystarczyło go nakręcić, by zegarek działał niemal bezbłędnie.
Na fotografii: pan Jerzy Stoberski z pamiątkowym zegarkiem
Teraz Pan Jerzy ma dziewięćdziesiąt trzy lata i wielokrotnie słyszał, że powinien spisać swoje wspomnienia. Nie zrobił jednak tego, bo jak sam przyznaje:
A później dodaje:
Na szczęście na facebookowej grupie Wspomnienia z czasów PRL zdecydował się opublikować wspaniałą historię, która podbija serca coraz większej publiczności.
Na fotografii: pan Jerzy Stoberski z pamiątkowym zegarkiem