Imperial Wars Museums ma w swoich zbiorach tak nietypowe zdjęcia z okresu II wojny światowej, że powstała z nich osobna publikacja pt. ''Weird War Two'', czyli ''Dziwna II wojna''. Książka poświęcona jest opisaniu najbardziej niekonwencjonalnych sposobów, na jakie ludzie próbowali sobie poradzić z toczącą się wojną światową. Na zdjęciach można zobaczyć np. ''oddział'' małpek, które zostały wysłane na Gibraltar na podstawie przesądu czy dmuchane czołgi, różowe samoloty i krowy pomalowane w paski. O tak ekstrawaganckich metodach rzadko można przeczytać w podręcznikach do historii czy zobaczyć poświęconą im ekspozycję w muzeum. A naprawdę warto!
Na zdjęciu: Tak wyglądał dmuchany czołg, który miał udawać prawdziwy model czołgu Sherman. Była to jedna z makiet stworzonych w celu zmylenia przeciwników w ramach operacji Fortitude. Sztuczne pojazdy miały przekonać niemieckie wojska, że alianci będą lądować w Calais zamiast Normandii.
Salvo z oddziału ''psich spadochroniarzy''. Sfotografowano go w trakcie ćwiczeń ze skoków w bazie lotniczej Andrews Field niedaleko Great Saling w Essex. Salvo i inne psy wspierały oddziały aliantów w trakcie lądowania w Normandii - zrzucano je za niemieckimi liniami, by wyszukiwały miny.
W związku z zagrożeniem wywołanym przez naloty niemieckich samolotów od 1 września 1939 roku w Wielkiej Brytanii obowiązywały zasady zaciemnienia. Brak oświetlenia oznaczał poważne zmiany w codziennym życiu, z którymi należało sobie jakoś radzić. Widać to na przykładzie zaradnych gospodarzy z Essex. Pani widoczna na zdjęciu miała stado czarnych krów, którym zdarzało się po zmroku snuć nieopodal okolicznych dróg. Namalowała więc na nich farbą białe pasy. Wszystko po to, by zwierzęta były lepiej widoczne dla kierowców.
Premier Anglii Winston Churchill w czasach wojny często był fotografowany w specjalnym jednoczęściowym kombinezonie nazywanym ''siren suit''. Tego typu strój pełnił funkcję jednoczęściowego garnituru lub kombinezonu w ekskluzywnej formie, nosili go np. kierowcy luksusowych samochodów wyścigowych. Zyskał na popularności właśnie w czasie wojny - łatwo było go zarzucić na inne ubrania, kiedy należało szybko udać się do schronu. Premier miał takich kombinezonów całą kolekcję, włącznie z wersją wieczorową wykonaną z czarnego aksamitu. Jeden z nich do dziś można obejrzeć w Muzeum Churchilla.
Tu widzimy asystenta kapitana Fitzgeralda, Gunnera Carpentera ze statku Róża i Korona, doskonale znanego swego czasu na Gibraltarze za sprawą jego nietypowych obowiązków wojskowych. Polegały one na... dbaniu o małpki. Wszyscy wiedzieli też, że uwielbia to zajęcie.
Sfotografowano go, kiedy właśnie zapoznawał się z nowo przybyłymi z Tangeru w Maroko zwierzakami. Magoty sprowadzono na Gibraltar specjalnie na prośbę samego Winstona Churchilla. Zrobiono to, by zwiększyć lokalną populację tych zwierząt. Dlaczego brytyjska armia otaczała taką troską akurat magoty gibraltarskie? Legenda mówi, że tak długo jak magoty gibraltarskie będą się miały dobrze i nie opuszczą tego miejsca, tak długo Gibraltar będzie brytyjską kolonią.
W praktyce oznaczało to, że stacjonujący na Gibraltarze brytyjski garnizon wyznaczał specjalnie oficera lub podoficera, który miał się opiekować magotami. Dostarczał im jedzenie - owoce, warzywa czy orzechy. Odnotowywano też każde narodziny, a małe małpki otrzymywały imiona - gubernatora, generała lub innych oficerów. Opieka nad zwierzakami była oficjalną częścią budżetu jednostki, a każda chora lub ranna małpa trafiała do szpitala Royal Navy, gdzie traktowano ją jak marynarza. Armia sprawowała nad magotami oficjalną opieką od 1915 roku do 1991 roku, kiedy to brytyjski garnizon się wycofał. Wtedy jego rolę przejął urząd gubernatora.
To samolot Supermarine Spitfire wykorzystywany do rekonesansu i robienia zdjęć na terenie wroga. Samoloty te malowano na różowo dla kamuflażu. Choć na ziemi stanowczo przez to rzucały się w oczy, to w powietrzu sprawy miały się zupełnie inaczej, zwłaszcza o zmroku i świcie.
To słonie cyrkowe Kiri i Many. Zrobiono im zdjęcie, kiedy usuwały wrak zbombardowanego w Hamburgu samochodu.
Psy nie zawsze jednak miały specjalne wyszkolenie i zadania bojowe takie jak szukanie min. Ten sympatyczny buldog miał na imię Venus i był maskotką na niszczycielu HMS Vansittart. Jego obecność miała podtrzymywać na duchu załogę. Nie wątpimy, że wywiązywał się z zadania doskonale.
To są specjalne nakładki na buty w kształcie bosych stóp. Używali ich tajni agenci pracujący na terenie Azji. Zakładali je, kiedy wychodzili z morza na plażę. Liczono na to, że ślady bosych stóp przekonają wojska wroga, że po terenie poruszają się tylko lokalni mieszkańcy.
Na statku HMS Godavari pokładowy kociak dostał nawet swój własny hamak, w którym odpoczywał w przerwach między polowaniami na szczury.
Poznajcie Eustachego, członka załogi czołgu, który razem z pozostałymi czołgistami wziął udział w operacji ''Overlord'' w 1944 roku.
W czasie wojny uczono obywateli obsługi masek gazowych na wypadek ataku gazami bojowymi. Specjalnie dla dzieci zrobiono też kolorową wersję tego ekwipunku, tak by były mnie onieśmielone i kojarzył się im z Myszką Miki.