Myśleli, że sztorm odsłonił wrak zaginionego rosyjskiego statku. Wtedy zobaczyli z czego jest zrobiony

Po tym jak przez wybrzeże Kalifornii przeszedł sztorm, na plaży Coronado w San Diego ukazał się częściowo zakopany w piasku wrak statku. Wstępne pomiary pokazały, że ma taką samą długość jak MV Lubow Orłowa - zaginiony radziecki statek towarowo- pasażerki. Bliższe oględziny pokazały, że to jeszcze ciekawszy przypadek.

Myśleli, że sztorm odsłonił wrak zaginionego rosyjskiego statku. Wtedy zobaczyli z czego jest zrobiony

Na początku myślano, że tajemniczy wrak na plaży Coronado, którego szczątki częściowo odkryły pływy wody tłumaczy zagadkę z 2013 roku. Wtedy też jednostka MV Lubow Orłowa zaginęła na Oceanie Atlantyckim. Statek płynął na holu w swój ostatni rejs na Dominikanę, gdzie miał zostać zezłomowany.

Statek zerwał się jednak z linki holowniczej na wysokich falach i zaczął dryfować bez załogi i świateł po Atlantyku. Uznano wtedy, że zatonął w północnej części oceanu i ślad po nim zaginął. Wierzono też, że na pokładzie wtedy zostały tylko stada szczurów, które nie miały innego wyjścia i zaczęły pożerać siebie nawzajem. Nic dziwnego, że sprawa zaczęła wyglądać  interesująco, gdy 4 lata później na plaży w San Diego ukazał się tajemniczy wrak. Wymiary obu jednostek zdawały się zgadzać. Sprawą zajęli się naukowcy, a ich poczynania śledził zespół telewizji Science Channel.

MV Lubow Orłowa MV Lubow Orłowa fot. Science Channel via Metro.co.uk

Problem w tym, że Orłowa zaginęła na  Atlantyku, a wrak odnaleziono u wybrzeża Oceanu Spokojnego. Trudno określić, jakim cudem miałby tam sam przedryfować. Na podstawie zdjęć satelitarnych ustalono więc, że  jednostka jednak jest nieco większa niż widać to na pierwszy rzut oka. Co więcej, dokładniejsze oględziny wykazały, że statek wcale nie jest zrobiony ze stali, a... cementu. To definitywnie wykluczyło jakiekolwiek podejrzenia, że odnalazła się Orlowa.

Found the sunken #ssmontecarlo today. They say there's still $100k+ of gambling money below deck ??

Post udostępniony przez Daniel Joseph Lubbe (@d_lou_b) 26 Mar, 2017 o 3:35 PDT

Wtedy też przypomniano sobie o statku Monte Carlo. Ta jednostka zbudowana z cementu (wynikało to z braków stali na początku XX w.) znana była jako pływająca siedziba kasyna, kabaretu i domu publicznego, działająca w latach 30. XX wieku w czasach prohibicji. To centrum rozrywki zatonęło w 1936 roku i przez cały ten czas leżało przykryte piaskiem. Teraz raz na jakiś czas, prądy odsłaniają wrak statku.

Zanim jednak SS Monte Carlo stało się kasynem i domem publicznym w jednym, służyło do dużo poważniejszych celów. Statku używać miało U.S. Quartermaster Corps, aż do 1923 roku gdy został wykupiony przez Associated Oil Company. Wtedy też pod nazwą McKittrick statek woził ropę naftową.

W 1932 roku statek wykupili od firmy naftowej Ed Turner i Martin Schouwiler. Nazwali go wtedy Monte Carlo i uczynili z niego pływające centrum rozrywki. Eks-tankowiec zacumowano na międzynarodowych wodach, gdzie nie dosięgało go prawo stanowe, które mogłoby ukrócić radosną działalność przybytku. Gra była warta świeczki, bo od 1918 roku w USA trwała wielka prohibicja, znana także jako ''Szlachetny Eksperyment''. W tym czasie sprzedaż, produkcja oraz transport alkoholu były zakazane na teranie całego kraju. Sprytni przedsiębiorcy wymyślili, jak ominąć przepisy.

Statek pływał po międzynarodowych wodach, a klienci przypływali na niego wodnymi taksówkami i promami. By ograniczyć ich działalność, obłożono je bardzo wysokimi podatkami - to też nie pomogło. Rok później prohibicję zniesiono, niemniej Monte Carlo działało aż do 1936 roku, kiedy to zerwało się z cumy i zatonęło. Nikt nie zabrał wraku z miejsca katastrofy - ostatecznie był nielegalny. Plotki mówią, że na pokładzie ciągle są srebrne dolarówki warte 150 tysięcy dolarów.