Minął miesiąc, odkąd Andrzej Duda podpisał kontrowersyjną ustawę o IPN. W kraju i na świecie głośno było o niej i o konflikcie z Izraelem. Polskę krytykowano, a Polska szła w zaparte, że wszystko jest w porządku. Aż do teraz. Przemówił bowiem prezydent. Prezydent żałuje.
Teraz, kiedy emocje już troszkę opadły, Andrzej Duda stwierdził, że ustawa wprawdzie jest dobra, ale źle się stało, że została przyjęta. Pytanie tylko, kto ją przyjął panie prezydencie? Czyja to ręka złożyła podpis?
Andrzej Duda ustawę podpisał, a później zrobiło się niemiło. Wszyscy nagle zaczęli źle mówić o Polsce i w połowie marca prezydent nareszcie to zauważył. Tyle tylko, że w ustawie nie widzi nic złego - tylko moment uchwalenia był nie ten.
Wygląda na to, że nie tylko Jarosław Gowin nie cieszy się ze swoich decyzji. Robić coś i nie byc z tego powodu zbyt szczęśliwym potrafi także prezydent.
Pytanie tylko, czy zdaje sobie sprawę z tego, że przecież do uchwalenia ustawy sam przyłożył rękę. A raczej długopis.
Prezydent ustawy prawie nie podpisał, pamiętacie? Tłumaczył wtedy, że ma wątpliwości.
Zastanawiał się, czy ustawa jest zgodna z konstytucją. Podpisał ją więc i skierował do Trybunału Konstytucyjnego.
Niby podpisał, ale się trochę nie zgadzał. Czyli w sumie to nie jego wina?
Pani Agata musiała być z męża bardzo, bardzo dumna. Jak zawsze gdy prawie czegoś nie zrobił.
A właściwie, skoro coś było nie tak (nawet, jeśli chodzi o czas), skoro zmieniając prawo, należy wykazać się profesjonalizmem, to jak to się stało, że ustawa została przyjęta? Gdzie to całe przemyślane działanie i odpowiedzialność?
I znowu przypomina się stary, ciągle żywy żart o tym, że prezydent lubi podpisywać papierki.
I nie ważne po czym się pisze. Ważne, żeby to zrobić.
On to chyba lubi po prostu.