Co to był za tydzień! Najpierw zmęczyliśmy się świętami, które w tym roku zbiegły się w czasie z prima aprilis (sic!), później zmęczyliśmy się czterema dniami pracy. Wszystko dlatego, że i w Wielkanoc, i w tygodniu, działy się rzeczy, obok których nie sposób było przejść obojętnie.
Wielkanoc wypadła w święto żartownisiów, a że odwiecznym zwyczajem w prima aprilis trzeba kogoś oszukać, to TVP postanowiła tradycję podtrzymać. Tyle tylko, że z uwagi na doniosłość święta, swój żart wypuścili już w sobotę.
O co chodzi? O To, że w TVP pojawił się pewien troszeczkę niezgodny z prawdą wykres. Miał on pokazać, jak dużo wzięli sobie politycy PO, a jak mało politycy PiS. Tyle tylko, że słupki wcale nie pokazywały zbieżnych danych.
Co się nie zgadza? To, że Platforma Obywatelska wydała 626 mln zł na nagrody, ale dla wszystkich pracowników ministerstw. Na planszy TVP zestawione zostało to z nagrodami dla 22 ministrów przyznanymi przez Beatę Szydło. Takie porównanie nijak ma się więc do sprawy, a plansza wprowadza widzów w błąd. I to bardzo.
Porównać jeden rzut nagród dla 22 osób z ośmioma latami wypłacania premii tysiącom pracowników? Czemu nie?!
A jednak, są tacy, którzy dali się nabrać. Przecież telewizja nie kłamie. A Ziemia jest płaska.
Święta, to nie tylko polityka, ale przede wszystkim wiara. Ci, którzy wierzą i świętują, poszli w święta do kościoła. A tam posłuchać mogli (nie wszędzie, ale w przynajmniej kilku polskich kościołach) nie o zmartwychwstaniu i oddawaniu czci bogu, tylko o sytuacji politycznej Polski. W końcu kościelna ambona to idealne do tego miejsce!
I tak na przykład już w Wielki Piątek arcybiskup Jędraszewski opowiadał wiernym o ''ulicy'' i ''zagranicy'', co szybko zinterpretowano jako nawiązanie do protestów i Unii Europejskiej (czytaj TUTAJ).
Ale nie tylko on dał wyraz apolityczności kościoła. Abp Wacław Depo w bazylice na Jasnej Górze straszył wiernych Europą i całym wrogim Polsce światem.
- mówił.
Święta się skończyły, przyszła szara rzeczywistość. Zanim jednak zaczęliśmy żyć codziennym życiem, trzeba było zrobić coś z zalegającym sernikiem i sałatką jarzynową. Organizowane były zbiórki dla potrzebujących, po to, żeby nikt nie chodził głodny. Ale jeśli ktoś nie wiedział, gdzie jedzenie oddać, zawsze mógł przynieść je najbiedniejszemu politykowi.
A później przyszedł wtorek, a wraz z wtorkiem codzienność. A że codzienność w naszym kraju często oznacza rzeczy kuriozalne, to szybko okazało się, co będzie niekwestionowanym hitem tygodnia.
Radiowa Trójka jak co roku zorganizowała plebiscyt ''Srebrne Usta'', w ramach którego wyłoniła najśmieszniejszą wypowiedź polityka z ostatniego roku.
Do walki o zwycięstwo stanął między innymi prezydent. Jesienią, podczas II Kongresu Liderów Rzeczpospolitej Polskiej - 'Młodzi 590' wygłosił dość specyficzne przemówienie.
- mówił.
Choć wystąpienie odbyło się kilka miesięcy temu, nagranie z niego teraz stało się hitem sieci. Ludzie zaczęli zastanawiać się, co też prezydentowi dolega, dlaczego mówi tak dziwnie, czemu jest taki wyluzowany. Niektórzy sugerowali nawet wirus filipiński...
W swoim wystąpieniu Andrzej Duda zapewniał, że ciągle się uczy. W sieci pojawiły się więc pytania, jak to możliwe, że pewnych rzeczy (mimo skończonych studiów prawniczych i ciągłego dokształcania) ciągle nie umie.
Czyżby za tak zwanym zakuwaniem, nie szło przyswajanie wiedzy?
Tej wersji pana Adriana nie słyszeliście.
- Lady Agnes (@Lady_Agness) 5 kwietnia 2018
Wersja poszerzona. ???? pic.twitter.com/Dl83XhLhbT
Prezydent plebiscytu niestety nie wygrał. Pokonał go Witold Waszczykowski. Jury konkursu uznało, że w ostatnim roku nie padło nic lepszego, od wymyślenia państwa San Escobar.
- powiedział w styczniu 2017 roku Waszczykowski.
Choć dopingowaliśmy Andrzeja Dudę, przyznajemy, że były minister zasłużył na wygraną.
#SrebrneUsta. Prezentujemy kandydatów do tytułu Srebrnoustego i przypominamy, że głosowanie kończy się dziś ? https://t.co/eTdwgrZUUT. W gronie nominowanych znalazł się Witold #Waszczykowski. pic.twitter.com/3aQdjkfyEM
- Trójka Polskie Radio (@RadiowaTrojka) 27 marca 2018
Wielkimi krokami zbliża się rocznica katastrofy smoleńskiej. Tymczasem tuż po świętach okazało się, że końcowego raportu z prac komisji smoleńskiej nie będzie.
- powiedział Jarosław Kaczyński w wywiadzie dla tygodnika 'Gazeta Polska'.
Wygląda na to, że pewnych rzeczy nie da się wyjaśnić...
A skoro przy katastrofie jesteśmy, Węgrzy znowu udowadniają, że są naszymi braćmi. Właśnie odsłonięto tam pomnik upamiętniający polskich polityków, którzy w 2010 roku zginęli pod Smoleńskiem.
W ostatnim tygodniu głośno było też o innym pomniku. Nie był to może monument z prawdziwego zdarzenia, ale trzeba mu przyznać, że przez chwilę wywoływał w ludziach naprawdę silne uczucia.
W Legnicy stanęła wielka, gumowa kaczka. Po to, by wprowadzić ''dobrą, czystą zmianę''.
Jest w Polsce taka senator, która bardzo dużo podróżuje. Odkąd objęła stanowisko, wyjeżdżała już 75 razy, a każda wycieczka kosztowała ją średnio 8 tysięcy złotych. Ktoś to w końcu policzył i okazało się, że w sumie na służbowe wyjazdy pani Anny Marii Anders przeznaczono z pieniędzy podatników ponad 600 tysięcy złotych.
Dokąd podróżowała pani Anders? Dokładnych danych Kancelaria Prezesa Rady Ministrów
niestety nie podała. Wiadomo jednak, że wyjazdów było 75 (dla porównania w senacie pani Anna wystąpiła 10 razy), między innymi do Stanów Zjednoczonych, gdzie senator mieszka. Pewnie to dlatego opinii publicznej nie spodobało się, że państwowe pieniądze idą na jej dość drogie podróże.
Co na to sama zainteresowana? Utrzymuje, że wszystkie wyjazdy miały swoje uzasadnienie i były potrzebne, bo przekładają się na konkretne korzyści gospodarcze, w tym zagraniczne inwestycje oraz kwestie wizerunkowe. A to, że kosztują tak dużo, to nie jej wina, w końcu nie ona ustala ceny biletów lotniczych.
- powiedziała senator.
Jak grać kiedy spadają słupki? W PiS doskonale wiedzą, że wyborców trzeba czasem pogłaskać po główce, dać coś, żeby przykryć własne przewinienia, oczy czymś trochę zamydlić... Jarosław Kaczyński znalazł nowy sposób.
Prezes wyszedł i pokazał pazurki. Jako że wcześniej zalecał to Beacie Szydło i bacznie obserwował, jak się to robi, to teraz doskonale wie, jak pazurków używać.
Jarosław Kaczyński zwołał na Nowogrodzkiej spotkanie PiS, a chwilę później przemówił na specjalnie zwołanej konferencji prasowej. I namieszał.
W zeszłym tygodniu prezes PiS bronił Beaty Szydło i premii, które dała ministrom. W tym oznajmił, że nagrody jednak im się nie należały i ogłosił, że politycy oddadzą je Caritasowi.
Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, Caritas Polska do połowy maja wzbogaci się o blisko 1,5 miliona złotych. Taka suma na pewno przyda im się, by skuteczniej pomagać potrzebującym.
Ale prezes PiS wymyślił coś jeszcze. Posłowie nie tylko zwrócą (a raczej przekażą komuś innemu) nagrody, ale muszą się też liczyć z obniżką pensji. Jarosław Kaczyński obiecał, że Sejm uchwali ustawy, na mocy których wynagrodzenia posłów i senatorów zmaleją o 20 procent.
Jak wszyscy doskonale pamiętamy, politycy nie zarabiają za dużo. Mówił o tym Jarosław Gowin, skarżąc się, że czasem nie starcza mu do pierwszego, mówił Adam Bielan, przyznając, że żyje skromnie. Jeśli obniżą im pensje... Jakiż nędzny czeka ich żywot!
W tym wszystkim najmocniej dostaje się własnie panu Gowinowi. Ludzie przypomnieli sobie, jak skarżył się na swój ciężki byt i kpią z biednego polityka.
Zastanawiają się, jakie zorganizować zbiórki, by mu jakoś pomóc.
Polityk znany był wcześniej z tego, że robi pewne rzeczy, ale się z tego nie cieszy. Teraz podobno wszyscy ministrowie poparli oddanie nagród, a jak wszyscy, to i on. Pytanie, jak wielką sprawi mu to radość?
Fakty są takie, że zwrot premii może polityków zaboleć. Najniższe z nich wynosiły po 65 tysięcy złotych na głowę, najwyższa - 82 tysiące. Takie kwoty nie śniły się nawet zwykłym, szarym obywatelom.
Fot. Gazeta.pl
Jak zareagowali politycy? Marszałek senatu Stanisław Karczewski napisał na Twitterze, że cechami charakteryzującymi polityków PiS są skromność, pracowitość, odpowiedzialność, pokora i rzetelność. Zatem nie powinniśmy się chyba spodziewać krytycznych komentarzy.
Gdzieś w sieci pojawiła się jedynie informacja (nie potwierdzona w żaden sposób, nie padło też potencjalne nazwisko), że jeden z polityków martwi się, że będzie musiał wziąć kredyt, bo na zwrot premii zwyczajnie go nie stać. Ile w tym prawdy? Tego nie wiemy. Wiemy, że wcale by nas to nie zdziwiło.
Zastanawiamy się tylko, jak to wszystko działa. Premie zostały przyznane, bo się politykom należały. Tak mówili obdarowani, tak krzyczała Beata Szydło, tak zapewniał Jarosław Kaczyński. Teraz okazuje się, że jednak nie, to wcale nie prawda. Gdzie tu sens? W spadających słupkach?
Caritas się cieszy, inni nie bardzo... Raczej nie do śmiechu jest byłej premier, nie tylko dlatego, że znów wina spada na nią. Okazało się przy okazji, że prezes PiS po jej ostrym wystąpieniu rozważał dymisję. A przecież mówił, że zalecił jej pokazanie pazurków!
Tadeusz Rydzyk też się raczej nie cieszy.
Przy okazji, jeśli na całą sytuację spojrzeć zdrowym okiem, wychodzi na to, że politycy nie wyjdą na zero. Darowizny na Caritas odpiszą od podatku i coś tam do kieszeni wpadnie.
Dla niezadowolonych polityków jest jeszcze pewna nadzieja. Każdą ustawę podpisać musi prezydent. Jest przecież ogromna szansa, że obniżek płac nie będzie. Andrzej Duda to zawetuje!
Tymczasem w TVP nadal ostro bronią premii, a krytykują nowy happening PO. Najwięksi rywale PiS zorganizowali akcję, w której pragną pokazać jak największej liczbie obywateli rozrzutność partii rządzącej.
Michał Rachoń dał popis w ''Minęła 20''. Wyciągnął miarkę i za jej pomocą chciał pokazać, jak dużo PO wydała za swoich rządów.
- zakończył w zapowiedzi programu prowadzący.
Tymczasem po Polsce jeżdżą bilbordy, obrazujące to, ile PiS wydał na jakie cele. Pojawił się między innymi jeden z Ojcem Rydzykiem. W obronie redemptorysty stanął ''Nasz Dziennik''. W nim pojawił się wzór pisma do prokuratury. Taka instrukcja, jak zgłosić potencjalne przestępstwo.