Ósmego listopada zakończył się (przynajmniej teoretycznie) trwający od lipca protest policjantów. MSWiA i służby mundurowe zawarli ze sobą porozumienie, a funkcjonariusze dostaną podwyżki i wrócą do służby. Nie od razu - wtedy, gdy skończy się ich L4.
Tak się bowiem składa, że w ostatnim tygodniu mundurowi masowo przechodzili na zwolnienia lekarskie. Panująca wśród funkcjonariuszy epidemia zyskała nawet imię: psia grypa, a sami policjanci otwarcie mówili o zarazie, jaka panuje w ich szeregach i gdzie wirusa złapali.
Według nieoficjalnych danych na zwolnienia lekarskie przeszło w ciągu ostatnich dni nawet 40 tysięcy policjantów. To oczywiście niosło ze sobą ogromny problem logistyczny - kogo wysłać na służbę, jeśli w komisariacie nie ma ani jednego funkcjonariusza, bo wszyscy chorują?
Zobacz: Tysiące policjantów na L4, zamykane posterunki. 'Prosimy o kontakt pod 112'
Tymczasem przełożeni zaczęli szukać sposobów, jak przywrócić zdrowie podwładnym. I tak w policji zaczęły się szantaże, groźby wstrzymania awansu czy próby przekupstwa.
Jeden z dowódców tak straszyć miał jednego z przebywających na zwolnieniu lekarskim podwładnych:
Zobacz: Protest policjantów. Przełożeni grożą mundurowym na L4 brakiem awansu. 'Mobbing, podżeganie'
Dziś straszne skutki psiej grypy. Więcej: https://t.co/y9UFGDCjx5 #andrzejrysuje #protestpolicji #protestpolicjantow #11LISTOPADA2018 pic.twitter.com/5GS5GD8DDD
- AndrzejRysuje (@AndrzejRysuje) 9 listopada 2018
Tymczasem minister Brudziński zaczął intensywnie zastanawiać się, dlaczego policjanci tak nagle, masowo zaczęli chorować. Myślał i wymyślił. Zrzucił to na jesienną słotę i typowe dla tego okresu przeziębienia. Przy okazji życzył też mundurowym szybkiego powrotu do zdrowia.
W obliczu wielkiego protestu i epidemii wśród policjantów, pojawił się jeszcze jeden problem: kto będzie ochraniał marsze w Święto Niepodległości?
Komendant główny policji Jarosław Szymczyk wymyślił, jak zachęcić policjantów do służby 11 listopada. Chciał dać każdemu, kto stawi się wtedy w pracy 1000 zł brutto premii. Coś jednak nie wyszło, bo żaden (tak, ŻADEN!) mundurowy na propozycję nie przystał.
Czemu policjanci nie chcą pracować 11 listopada? Odpowiedź na to pytanie jest akurat banalnie prosta. Wystarczy przypomnieć sobie, co tego dnia działo się swego czasu w Warszawie w czasie Marszu Niepodległości. Bójki, zamieszki, rzucanie w służby cegłami i zrzucanie winy na policyjnych prowokatorów. Kto chciałby z własnej woli pracować w takich warunkach?
A jednak, porozumienie zostało podpisane, od nowego roku policjanci dostaną podwyżki, mogą więc teraz spokojnie wracać do pracy. Pytanie tylko, co z L4? Wszak ani nie można go odwołać, ani skrócić, a stawienie się na służbie w czasie zwolnienia jest zabronione prawnie. Wygląda więc na to, że do pracy 11 listopada pójdą ci nieszczęśnicy, którzy chorować planowali jedynie do piątku...