W Święto Niepodległości tradycyjnie już ulicami Warszawy przeszedł Marsz Niepodległości. W zgromadzeniu udział wzięło (według szacunków policji) około 200 tysięcy ludzi, w śród nich zaś zwykli obywatele i czołowi polscy politycy. Niestety, mimo apeli prezydenta, w stolicy pojawili się też nacjonaliści i to nie tylko polscy.
Konsekwencje są takie, że teraz cały świat rozpisuje się nie o wielkim świętowaniu stu lat niepodległości, a o polskich politykach, którzy w Warszawie szli ramię w ramię z przedstawicielami skrajnie prawicowych ugrupowań i dają w Polsce przyzwolenie na działania faszystów.
Zobacz: Zagraniczne media o Marszu. Russia Today ma używanie. 'Czy PiS legitymizuje faszystów?'
Wokół tegorocznego Marszu wiele było zawirowań i kontrowersji. Najpierw Hanna Gronkiewicz-Waltz postanowiła go rozwiązać, przez co prezydent z premierem zorganizowali własny. Później marsz zwoływany przez narodowców przywrócono i jego organizatorzy dogadali się z politykami, że pójdą razem, ale bez okazywania jakichkolwiek poglądów poza umiłowaniem ojczyzny. Temu służyć miały polskie flagi i brak jakichkolwiek innych transparentów czy emblematów, a już na pewno brak nienawistnych haseł.
Tegoroczny Marsz Niepodległości iść miał bez rac, falang, banerów z napisami ''Europa biała albo bezludna'' czy okrzyków ''Polska dla Polaków'', ale nie wyszło. Nacjonaliści, którzy na marsz przyszli, byli po prostu sobą i okazywali nienawiść wobec wszystkiego, co inne.
Choć między polskimi flagami 11 listopada powiewały flagi zielone (z falangą) i czarne (zaproszonych przez prawicowe ugrupowania włoskich nacjonalistów), niektórzy twierdzą, że Marsz Niepodległości był w pełni pokojowy i patriotyczny.
W TVP na przykład pokazywano jedynie czoło marszu, w którym kroczyli politycy. Temu, co działo się w części oddzielonej przez wojsko, nie poświęcili uwagi.
Tymczasem z jednego pokojowego marszu dla wszystkich zrobiły się dwa. Pierwszy - obstawionych przez służby, uśmiechniętych polityków. Drugi - prowadzony przez narodowców.
Marsz odbył się podobno (przynajmniej według niektórych) bez żadnych incydentów. Tymczasem w sieci krążą na przykład zdjęcia narodowców palących flagę Unii Europejskiej czy filmiki, na których skrajni prawicowcy wykrzykują nienawistne hasła.
I choć w tym roku było może spokojniej niż w poprzednich latach, wielka rocznica stu lat niepodległości zapamiętana będzie przez wielu przez takie właśnie obrazki.
Flaga Unii Europejskiej spalona. Tłum skanduje: Precz z Unią Europejską! #MarszNiepodległości pic.twitter.com/qrRHTsw825
- Młodzież Wszechpolska (@MWszechpolska) 11 listopada 2018
Co polscy narodowcy uważają za zniewagę ojczyzny? Na przykład hasło ''Kobiety przeciw faszyzmowi''.
Krzysztof Bosak pochwalił się na Twitterze wielkim wyczynem straży marszu, która odebrała grupce kobiet baner z takim właśnie napisem. Tym samym przyznał, że w Polsce tolerowany jest faszyzm właśnie, a każdy, kto się tej skrajnej ideologii sprzeciwia, nie jest w przestrzeni publicznej mile widziany.
Przed mostem Poniatowskiego była mała próba blokady lewicy. Straż #MarszNiepodległości szybko rozwiązała problem. Baner o treści "Kobiety przeciw faszyzmowi" jedzie na jednej z ciężarówek organizatorów pic.twitter.com/Rneu0FmnN2
- Krzysztof Bosak ???? (@krzysztofbosak) 11 listopada 2018
Warszawa zapłonęła 11 listopada na czerwono, a policja po fakcie chce wyciągnąć konsekwencje wobec osób, które zakłócały porządek, paliły flagi i odpalały race. W jednym przypadku sprawę mieć będą bardzo ułatwioną. Korespondent TVP - Cezary Gmyz - sam pochwalił się na Twitterze zdjęciem, na którym pokazuje, jak w czasie Marszu Niepodległości łamie prawo.
[Śledztwo dziennikarskie] Nasi reporterzy dotarli do szokującego zdjęcia, na którym korespondent TVP łamie prawo. Materiał przekazaliśmy @PolskaPolicja. pic.twitter.com/pIf8HxZNVg
- TV? Korea ???? ?? (@tvpiKorea) 12 listopada 2018
Przed Marszem w Warszawie odbyły się oficjalne obchody Dnia Niepodległości na Placu Piłsudskiego. W nich udział wzięli czołowi polscy politycy i goście. Już wtedy okazało się jednak, że niektórzy są mniej mile widziani w Warszawie niż inni.
Gdy prezydent Andrzej Duda dziękował zebranym za przybycie, zapomniał wspomnieć między innymi o Donaldzie Tusku. Wymienił za to na przykład księży, którzy pojawili się tego dnia na oficjalnych uroczystościach.
Sam Donald Tusk miał też poczuć, gdzie w czasach obecnej władzy jest jego miejsce. Jeden z najważniejszych polskich polityków działających na arenie międzynarodowej nie dostał miejsca w pierwszym ani drugim rzędzie i obchodom przyglądał się schowany gdzieś z tyłu, za wieloma dużo mniej znaczącymi dla Polski i świata osobistościami.
#andrzejrysuje #MarszuNiepodległości #MarszNiepodległości2018 pic.twitter.com/Xdsz2hqleb
- AndrzejRysuje (@AndrzejRysuje) 10 listopada 2018