W 2016 roku Lech Wałęsa zamieścił na Facebooku serię wpisów, w których sugerował między innymi, że to Jarosław Kaczyński ponosi winę za katastrofę smoleńską. Były prezydent pisał wtedy, że w ostatniej rozmowie telefonicznej Jarosław kazał swojemu bratu Lechowi lądować w Smoleńsku. Ale to nie wszystko. Lech Wałęsa sugerował także, że Jarosław Kaczyński nie jest zdrowy i zrównoważony.
Wszystko to prezesowi PiS oczywiście się nie spodobało, wytoczył więc byłemu działaczowi Solidarności proces o obrazę dóbr osobistych. I właśnie dlatego obaj panowie spotkali się 22 listopada w gdańskim sądzie.
Jarosław Kaczyński żąda teraz od Lecha Wałęsy przeprosin i wpłacenia 30 tysięcy złotych na cele charytatywne. Czy tak się stanie, zdecyduje sąd, ale dopiero 6 grudnia. Na ostatniej rozprawie werdykt nie został bowiem podjęty.
Obu skłóconym politykom zaproponowano ugodę, na tę jednak nie przystali.
Zarówno na sali sądowej jak i przed nią, nie obyło się bez gorzkich słów.
W czasie procesu Wałęsa podtrzymywał swoje oskarżenia. Kaczyński za to stwierdził, że bardzo surowo ocenia kwalifikacje intelektualne swojego przeciwnika.
Ponadto prezes PiS wspomniał, że już w latach 80-tych on i jego brat słyszeli, że Lech Wałęsa to agent SB. Co ciekawe, wcześniej, przed salą sądową powiedział coś, co może niektórych mocno zbić w takim wypadku z tropu.
Przed salą sądową doszło bowiem do krótkiej wymiany zdań między panami. Obaj nazwali siebie nawzajem pomyłkami. Wałęsa żałował, że zrobił z Kaczyńskiego ministra, Kaczyński, że z Wałęsy prezydenta.
Na tym nie koniec jednak ciekawostek z rozprawy. Gdy Jarosław Kaczyński zobaczył, jak ubrał się jego przeciwnik, zrobił zdziwioną minę i prychnął. Śmiech wywołała koszulka z napisem ''Konstytucja''.