Nowy wymiar polskiego disco polo. To Artyści, którzy "niczym nie różnią się od muzyków zachodnich". "Robią to, co im głowa dyktuje". "Bo jeśli ktoś porównuje te disco polo obecne do tego co było 10, 15 lat temu, to jest w ogromnym błędzie". Święte słowa. Niestety, do "Tera mnie to wali" nie ma wideoklipu, więc musieliśmy posiłkować się jedną z "koncertówek". I tak jest dobrze.
"Jakie życie, taki rap, w nim zawarte jest wszystko". Za przypomnienie o tym hicie serdecznie dziękujemy naszemu czytelnikowi wszechpastorowi. Szacunek ludzi z redakcji.
Tęskne wokale i łzawe gitary składają się na kolejną absolutną perełkę disco polo. Mocnym akcentem są tutaj też ujęcia w samobójczych lokacjach: na moście, dachu i środku drogi, nadając całości prawdziwie emocjonalny charakter. Od razu widać, że tę choreografię napisało życie.
Psotny wiatr ostatecznie rozwiewa nasze wątpliwości, co do talentu rodzimych ikon disco polo. Założymy się, że ten psotny wiatr podwiał nie jedną spódniczkę.
O tym numerze wszystko już zostało powiedziane. Według nas prawdziwym Midasem jest tutaj Funky Filon, ze swoją brutalną nawijką o emigracji. Historię małej Chinki zamyka mrożącym krew w żyłach psycho-rapowym finałem. Na samą myśl o słuchaniu tego przeboju przechodzą nas ciarki. A tak w ogóle to ta Chinka... jest z Wietnamu.
Just 5 to historia rodzimej muzyki rozrywkowej. Polska wersja zachodnich boysbandów, która nigdy nie weszła do masowej produkcji. Nie potrafimy zrozumieć dlaczego, bo przecież skład był podręcznikowy: Daniel - ten luźny, Bartosz- ten przystojny, Grzegorz - ten obcięty na pieczarkę, Shadi - ten egzotyczny i Robert - ten z lewej.
Cyber disco-polo. Kolejny dowód na to, że polscy fachowcy są niezastąpieni.
Za rekomendację gorąco dziękujemy forowiczowi zed123. Co my byśmy bez Was zrobili.