Bohaterem cyklu reklam piwa Dos Equis jest najbardziej interesujący człowiek na świecie. Co czyni go tak interesującym? Na przykład to, że:
-kiedy wchodzi do pokoju leczy narkolepsję
-policja przesłuchuje go tylko dlatego, że jest interesujący
-jego osobowość jest tak zaraźliwa, że musieli opracować na nią szczepionkę
-jest kochankiem, a nie wojownikiem. Ale jest też wojownikiem, więc bez głupich pomysłów
-zwykle nie pije piwa, ale kiedy już pije, najchętniej sięga po Dos Equis.
Chuck Norris powinien zacząć się bać.
Ta reklama piwa Heineken bazuje na przekonaniu, że piwo rozluźnia. Szkoda tylko, że im dalej w las, tym gorzej z koordynacją.
Tym razem spece od marketingu przekonują konsumentów, że nic tak nie wyrazi tego co czujesz jak poczciwy ''stary''. Odrobina intonacji i nada się do KAŻDEJ sytuacji.
Droga do doskonałości prowadzi przez ten browar. Bo oni wiedzą, że diabeł tkwi w szczegółach.
Gdyby tylko tak rozwiązywano wszystkie konflikty...
Tę reklamę wyjątkowo dobrze opisuje jej slogan: "dobre rzeczy przychodzą do tych, którzy czekają". Ale pewnie znajdą się tacy, którzy powiedzą, że "tak działa piwo" pasuje lepiej. W obydwu przypadkach jest zabawnie.
To reklama o tym, jak czerpać korzyści z paskudnych nawyków w pracy - w tym wypadku - przeklinania. A zatem, co zrobić z karnymi pieniędzmi za "rzucaniem mięchem"? Zafundować personelowi zgrzewkę piwa. I wszyscy będą zadowoleni.
Bo za każdym razem kiedy pęka butelka Heinekena, pęka też jedno serce.
Jak wyżej. Nic dodać, nic ująć. Zresztą z samej reklamy nie dowiadujemy się wiele więcej poza tym, że jest duża i kosztowała furę pieniędzy. I jest naprawdę epicka. A czy wspominałem o tym, że ta reklama jest epicka?
Doskonałość konwencji, delikatny Barejowski klimat i kapitalny dobór piosenki z kultowego serialu ''Do przerwy 0:1''. Niby o piwie, a lekko i bez zgagi. Znając pochodzenie browaru, aż ciśnie się na usta: nie ma cwaniaka na warszawiaka.