[A PAMIĘTASZ JAK...?] Koszmarne zabawki, które kochaliśmy w latach '90

Reaktywujemy nasz cykl "A pamiętasz, jak...?". Tym razem coś dla sentymentalnych roczników '80. Czas wyzbyć się złudzeń i uświadomić sobie, że zabawki, które uwielbialiśmy w dzieciństwie były dziwne, straszne i obrzydliwe.
 Fot. www.simbatoys.de

Ciężarna Steffi

W latach '90 nie mówiło się jeszcze tyle o zgubnym wpływie nadmiaru telewizji na młode umysły. Rodzice, którzy założyli anteny satelitarne często pozwalali pociechom spędzać całe dnie przy filmach animowanych puszczanych na niemieckich kanałach dla dzieci. Z tych szczęśliwych czasów lepiej niż same kreskówki pamiętamy reklamy wypasionych zabawek, z których większość była poza naszym zasięgiem.

Jednym z takich cudów była lalka Steffi - brzydsza siostra Barbie pochodząca z Niemiec. Steffi miała z grubsza to samo co jej odpowiednik zza oceanu: chłopaka, mnóstwo ciuchów i nienaturalnie długie nogi. Jej producent, podobnie jak Mattel, wypuścił ciężarną wersję lalki, która mogła powić dziecko!

Jak? Otóż, żeby wydobyć noworodka, dziecko musiało odczepić nakładkę zamontowaną na brzuchu Steffi. Jego oczom ukazywał się wówczas taki widok:

Ciężarna Steffi nie tylko przyprawiała o koszmary, ale siała dezinformację. Znajoma Red. O. zwierzyła się, że przez Steffi miała do 12. roku życia mylne wyobrażenie o przebiegu porodu. Lalka wciąż jest w sprzedaży, więc jeśli bardzo chcecie, możecie wprowadzić w błąd także własne dzieci.

Ptyś, lody Bambino, Kukuruku, guma Turbo - słodycze, których już nie ma >>>
Kliknij, by obejrzeć galerię

Najgorsze gwiazdkowe zdjęcia rodzinne. Fotografom należy się rózga [FOTO] >>
Kliknij, by obejrzeć galerię

 fot. youtube.com kadr

Lalka Baby Born

Baby Born to kolejny przedmiot pożądania rodem z Niemiec. Z reklam można było wywnioskować, że jest co najmniej równie kosztowna w utrzymaniu co prawdziwe dziecko - lista gadżetów które można było dokupić do lalki zdawała się nie mieć końca. Twórcy lalki zadbali o realizm nie tylko w tym zakresie...

Największą fascynację budziło to, że lalka piła i sikała w pieluchę. Red O. i wszystkie dziewczynki na podwórku ekscytowały się głównie tym sikaniem. Zupełnie umknęło nam wtedy, że lalka miała jeszcze jedną, bardzo mroczną funkcję: płacząc, nie darła się w głos jak normalne dziecko, ale z kamienną twarzą roniła wielkie łzy:

Baby Born także można znaleźć dziś w sklepach z zabawkami, baliśmy się jednak sprawdzić, co potrafią współczesne modele.

 fot. youtube.com kadr

Gra ''Operacja''

Nie tylko niemieckie lalki budziły w nas zainteresowanie anatomią. Posiadanie gry ''Operacja'' gwarantowało w latach '90 sukces towarzyski. Jakie wyglądała rozgrywka? Nie owijajmy w bawełnę: celem graczy było precyzyjne wyciąganiu organów wewnętrznych z ciała pacjenta.

No dobrze, nie będziemy epatować zdaniami w rodzaju ''gra, która pokazuje, jak wybebeszać ludzi''. Na ''Operacji'' fachu nie nauczyłby się ani chirurg ani morderca-psychopata. Gra miała dość niewiele wspólnego z prawdziwymi operacjami - gdy popełnialiśmy błędy w sztuce, włączał się brzęczyk, a nos pacjenta zaczynał się świecić na czerwono.

''Operację" też mogą docenić młodsze pokolenia, obecnie jest dostępna w wersji "Ostry dyżur":

 fot. youtube.com kadr

Pies-akrobata

Mniej więcej w połowie dekady w przedszkolach i podstawówkach zawrotną karierę zrobiły psy na baterie, które człapały przed siebie na sztywnych łapach, szczekały ponuro i mechanicznie, wykonywały komendy ''siad'' i ''waruj'' etc. Największym uznaniem cieszyły się modele, które robiły salto w tył:

Po co pies miałby robić salto w tył? Kto wpadł na coś takiego? Ile zwierząt ucierpiało, gdy ich mali właściciele próbowali nauczyć je tej dziwnej sztuczki? Nigdy nie poznamy odpowiedzi na te pytania. Znaleźliśmy jednak dowody na to, że prawdziwym psom też zdarza się robić salta w tył:

Gluty

Tzw. ''gluty'' były tanie i łatwo dostępne. Zdecydowanie zbyt łatwo dostępne. Nawet gdyby rodzice, zmęczeni odklejaniem ich ze ścian i wydłubywaniem ich spomiędzy poduszek kanap, zmusili sklepikarzy, żeby nie sprzedawali tego obrzydlistwa nieletnim, nic by to nie dało. ''Gluty'' można było za parę złotych kupić w automatach.

Występowały jako klejące się do wszystkiego ''łapy'', lepkie piłki, wędrujące po szybie ludziki. Były wersje świecące w ciemności i z brokatem.

Najbardziej charakterystyczną cechą tych gadżetów było to, że po ok. 5 minutach zabawy całe były obklejone kurzem, paprochami i zarazkami. Każdy używany ''glut'' był prawdziwą bombą epidemiologiczną. Większość dzisiejszych dwudziestokilkulatków nie zachorowała jednak na żółtaczkę, co dowodzi odporności tego pokolenia, tudzież skuteczności programu szczepień ochronnych.

 Fot. Wikimedia Commons

Laserowe wskaźniki

Wskaźniki laserowe to nieoceniona pomoc przy prezentacjach i zabawach z kotem. W latach '90 dostały się jednak w ręce uczniów podstawówek i jak wiadomo, nie skończyło się to dobrze. Jeszcze dziś w mediach pojawiają się czasem doniesienia o dzieciach, którym wiązka światła laserowego ciężko uszkodziła wzrok.

Wbrew pozorom, oślepianie kolegów nie było jedyną funkcją tego gadżetu. Wskaźniki miały nakładki, które umożliwiały wyświetlanie na ścianie różnych obrazków: kwiatów, samochodów, a nawet statków pirackich. Największą karierę w podstawówce Red. O. zrobiła jednak seria pornograficznych nakładek z uproszczonymi wizerunkami rozebranych pań.

Zobacz poprzednie części cyklu "A pamiętasz jak..." >>
Kliknij, by obejrzeć galerię

Tak miała wyglądać moda w 2000 r. Przewidywania projektantów z lat '30 >>
Kliknij, by zobaczyć

Więcej o: