TOP 5 najgłupszych terapii medycyny alternatywnej [NIE RÓBCIE TEGO W DOMU]

Każdego z nas mogą sfrustrować lekarze. Gdy boli nas głowa i nie możemy spać, zawalamy terminy i nikt nie może nam pomóc, jest po prostu kiepsko. W takich sytuacjach kusząca wydaje się być medycyna alternatywna, nierzadko obiecująca remedium na wszystkie nasze problemy. Jednak część alternatywnych terapii potrafi być bardzo dziwna... i niebezpieczna.
''Kawa, moja wspaniała kawa. Nikt zabierać jej nie ma mi prawa'' ''Kawa, moja wspaniała kawa. Nikt zabierać jej nie ma mi prawa'' Fot. sxc.hu

Terapia Gersona

Terapia Gersona zakłada, że wszystkie choroby są niczym więcej jak negatywnymi skutkami nagromadzenia się w organizmie toksyn, a całe zło tego świata sprowadza się do prostego faktu: zaczęliśmy jeść śmieci, i stąd rak, rzeżączka, opryszczka i katar. Niekoniecznie w tej konkretnej kolejności.

Skoro ustaliliśmy już zarówno skutek jak i przyczynę, warto wziąć się za leczenie. Na początku powinniśmy zmienić dietę. Jej stałymi składnikami staną się rozmaite suplementy, takie jak choćby sproszkowana żółć wołowa, ekstrakty ze świńskiej tarczycy i płyn Lugola. Działa to na zasadzie dość prostej magii rytualnej - żółć wzmocni wątrobę, świńska tarczyca - ludzką tarczycę etc. Równie dobrze można by włączyć do diety lwie serca, gdyby nie to, że należą do produktów mało dostępnych i bardzo drogich.

Oczywiście nie oznacza to, że sama terapia jest tania - o nie. Dieta jest mocno restrykcyjna, wymaga rzadkich i dziwnych suplementów sprowadzanych z zagranicy. Do tego dochodzą gadżety pokroju wyciskarki do soków za 10 tys. złotych (podobno "zachowuje wodę strukturalną i enzymatykę" dzięki "wolnoobrotowemu śmigiełku").

Oprócz tego, w grę wchodzą także lewatywy. Z kawy. Oczyszczają one organizm, rozszerzają drogi żółciowe i wspomagają dializę toksyn ze krwi.

Gerson nie jest bynajmniej odosobniony w swoich poglądach - dość podobne terapie stworzyli także niejacy Gonzalez, Manner czy Kelly. Ich skuteczność także należy do bardzo dyskusyjnych. Tak po prawdzie, w przypadku stosowania ich np. do leczenia raka znacząco skracają czas życia i zwiększają cierpienia pacjentów. Nie polecamy.

Wyłowiono ciało największej ryby na Ziemi: rekina wielorybiego [ZDJĘCIA] >>

Grzyby, grzyby, straszne grzyby. Grzyby w studni, grzyby w piwnicach, grzyby nawet w nogawicach! Grzyby, grzyby, straszne grzyby. Grzyby w studni, grzyby w piwnicach, grzyby nawet w nogawicach! Fot. sxc.hu

Biosłone, czyli metoda Mistrza Słoneckiego

Józef Słonecki to taki dziwny pan, który zajmuje się bioenergioterapią, pisze książki i naucza ludzi jak powinni się żywić, aby żyć długo i szczęśliwie. Opisuje to na stronie o nazwie "Biosłone" i ma sporą ilość uczniów grasujących po rozmaitych portalach internetowych i próbujących namawiać innych ludzi do skorzystania z porad Mistrza.

Podobnie jak Gerson uważa, że przyczyną stanów chorobowych w naszym organizmie są gromadzące się w nim toksyny. Ciało jednak radzi sobie z nimi całkiem sprawnie, do czasu... No właśnie. Do czasu, aż nie zaatakuje go drożdżyca. Grzyby rosną sobie w naszym układzie pokarmowym, zapuszczają w nim kiełki (sic!) i dziurawią go. Toksyny oczywiście przez dziury się przelewają i zatruwają nas od wewnątrz. Wszystko jasne.

"Zgrzybiały staruszek, zgrzybiała staruszka - tak niegdyś określało się ludzi starszych toczonych przez grzyby" - Józef Słonecki

Można to sprawdzić w prosty sposób, pijąc sok z buraków i obserwując później swój mocz. Jeżeli zacznie się sikać na czerwono, pewnikiem zaatakowały nas grzyby, a nasze jelita są nieszczelne. Co prawda brak możliwości trawienia barwnika jest dla pewnego procenta ludzi naturalny i o niczym szczególnym nie świadczy, jednak o tym już Słonecki nie wspomina.

Poza tym, objawami drożdżycy są także: chrapanie, zmniejszone lub nadmierne wydalanie śliny, impotencja, pieczenie pupy, problemy z sercem, bóle, wzdęcia, zaparcia, depresja i... Cóż, i wiele innych. Krótko mówiąc, trudno znaleźć osobę która nie ma drożdżycy.

Jak to wyleczyć? Specjalną dietą i Miksturą Oczyszczającą - mieszaniną oleju, soku z aloesu i citroseptu. Efekty są w miarę szybkie i nieoczekiwane - znika brzydki zapach z ust, kamienie nerkowe, niestrawność i inne nieprzyjemne dolegliwości.

Oprócz tego, można stosować - doraźnie - rozmaite środki naturalne, które uśmierzą ból i szybko zlikwidują objawy rozmaitych chorób. Na zwyrodnienia stawów - okład z liści kapusty. Na zatoki - wdychanie gorącej pary. Rozwolnienie? Wystarczy suchy ryż. A na strzelanie w stawach żelki.

Plusem działalności Mistrza Słoneckiego jest to, że nie drenuje kieszeni swoich "wyznawców" tak jak co niektórzy zwolennicy medycyny alternatywnej, a jego metody są w gruncie rzeczy dość nieszkodliwe. Minusem jest to, że zniechęca do odwiedzania zwykłych lekarzy, co w przypadku niektórych chorób może drastycznie zmniejszyć szanse na przeżycie. Poza tym środowisko skupione wokół strony Biosłone podejrzanie przypomina sektę. Ale cóż, tak to już bywa.

To żyje! W Tobie! To żyje! W Tobie! Fot. sxc.hu

Metoda Siemionowej

Kolejne źródło wszystkich zaburzeń które trapią ludzkość to pasożyty. Co prawda w naszym układzie pokarmowym mogą zagnieździć się rozmaite żyjątka, jednak można je wykryć także za pomocą konwencjonalnej medycyny i zmusić do wyjścia. No, ale są ludzie, którzy w medycynę nieszczególnie wierzą.

Dla nich ratunkiem jest metoda Siemionowej.

Nadieżda Siemionowa (a przynajmniej tak jest napisane w jej książce "Uwolnij się od pasożytów i żyj bez nich) poświęciła tematowi ochrony zdrowia ponad 20 lat swojego życia. W byłych republikach ZSRR jest uważana za jeden z największych autorytetów w dziedzinie oczyszczania swojego ciała z pasożytów.

Metodą, którą trzeba stosować aby pozbyć się pasożytów jest dehelmintyzacja, bazująca na naturalnych preparatach używanych przez ludy kaukaskie. Według Siemionowej, wystarczy zdiagnozować się urządzeniem Vega-test (oczywiście, nic za darmo) a potem rozpocząć dehelmintyzację i wszystkie choroby odejdą hen, daleko.

Co jest źródłem pasożytów? Przede wszystkim ryby (szczególnie niebezpieczne jest sushi - ryba surowa). Siemionowa nauczyła się tego, pracując w przemyśle przetwórczym. Wtedy pojawiły się u niej dolegliwości, których nie mogła się pozbyć konwencjonalnymi metodami przez wiele lat - do czasu odkrycia dehelmintyzacji i (co nie dziwi) rozpoczęcia treningów kondycyjnych i regularnego uprawiania sportu. Być może to było kluczem do powrotu do zdrowia? Nieee...

Metoda Siemionowej - podobnie jak metoda Słoneckiego - jest stosunkowo mało inwazyjna i prawdopodobnie nieszkodliwa. Nie potwierdzono jednak nigdy jej skuteczności. Podobnie, nie dała się obronić teza o powszechności pasożytów i ich totalnym wpływie na ludzkie zdrowie. Jedno jest natomiast pewne - organizowane przez Siemionową turnusy zdrowotne i sprzedaż książek zapewniły jej spory majątek.

Wiara w MMS jest podobna do wiary w eliksiry leczące. Tyle, że życie to nie gra... Wiara w MMS jest podobna do wiary w eliksiry leczące. Tyle, że życie to nie gra... Fot. sxc.hu

Mineral Miracle Solution

Jeżeli kompleksowa terapia jest nam niepotrzebna, zawsze możemy spróbować MMS, czyli Miracle Mineral Solution (w wolnym tłumaczeniu Cudowne Rozwiązanie Mineralne). To 30-procentowy roztwór chlorynu sodu. Jest niesmaczny i powoduje rozwolnienie i wymioty, ale to lekarstwo, więc "tak musi być".

Można nim leczyć dzieci (np. z zapalenia krtani), usuwa brzydki zapach z ust i poprawia trawienie, a według niektórych z internautów może spokojnie zastąpić chemioterapię i naświetlanie w leczeniu raka.

Oczyszcza także organizm z bakterii, wirusów, grzybów i pierwotniaków. Najprawdopodobniej także z pasożytów. Można go pić, wcierać, wkraplać do oczu (sic!) i aplikować na inne sposoby (nie będziemy drążyć tego tematu). Poza tym jest tani i (podobno) nieszkodliwy.

Na koniec, nasz ulubiony cytat na temat MMS:

O jego sile może świadczyć oświadczenie odkrywcy jego zdolności Jima Humble'a, który poinformował, że 75 000 osób chorych na malarię, których poddano terapii z wykorzystaniem MMS, wyleczonych zostało w ciągu jednego dnia. Świadomi tej siły ostrzegamy przed nierozważnym stosowaniem tego środka.

My też jesteśmy świadomi tej siły. Bardzo.

To też może żyć w Tobie. Jeśli chcesz To też może żyć w Tobie. Jeśli chcesz Fot. sxc.hu

Metoda Ashkara

Na koniec zostawiliśmy sobie najbardziej przerażającą metodę, czyli eksperymenty na własnym ciele z użyciem ciecierzycy. Ostrzegamy, w tym miejscu robi się naprawdę nieprzyjemnie.

George Ashkar - Ormianin - doszedł swego czasu do wniosku, że toksyny (tak, tak...) w organizmie ludzkim gromadzą się w wodnistej części krwi. Niestety, normalnie trudno je usunąć, ale gdyby spróbować je jakoś odsączyć...

Swoją pierwszą terapię zastosował na własnej matce, cierpiącej od reumatyzmu. Przypalił jej skórę papierosem, przebił bąbel (z którego wyciekła ropa) i matce się polepszyło. Podobno. Jednak to nie było dokładnie to, do czego dążył Askar. Uznał, że proces ten trzeba ulepszyć.

Stwierdził, że dobrym pomysłem będzie wciśnięcie do rany nasiona ciecierzycy. Gdy nasiąkło, wymieniał je na nowe, świeże. Podobno po pół roku reumatyzm matki ustąpił, a ona zmarła wiele lat później z przyczyn naturalnych. Tyle teorii.

Obecnie metoda jest już w pełni rozwinięta i nazywa się "absorpcją neutralną infekcji". Najpierw trzeba natrzeć wybrane miejsce (najlepiej nogę) czosnkiem. Potem przymocować ząbek bandażem, i trzymać go tak długo, aż otworzy się pod nim rana (można go dociskać, przywiązywać mocniej, etc.). Wtedy w taką ranę wciska się ciecierzycę... i odsącza, odsącza! A z organizmu wyciekają wszystkie choroby.

Oczywiście metoda ma stuprocentową skuteczność i leczy właściwie ze wszystkiego. Jednak - jeżeli mamy być szczerzy - nikomu jej nie polecamy.

W napisaniu tego artykułu bardzo pomogły nam materiały zamieszone na Blog de Bart. Dziękujemy i pozdrawiamy autora!

10 przepowiedni geniusza z XIX wieku, które się spełniły [ZDJĘCIA] >>
Kliknij, by obejrzeć galerię

Więcej o: