Podobno fetyszem może być zupełnie dowolny przedmiot. Są jednak rzeczy tak głęboko antyerotyczne , że trudno sobie wyobrazić, jak mogą kręcić kogokolwiek. Należą do nich np. gogle narciarskie, czajniki oraz samoprzylepne karteczki. A także cukierki pudrowe.
Mnie wspomniane cukierki kojarzą głównie z ?zegarkami?, które kupowało się w podstawówce i dyskretnie podgryzało na lekcjach. Dlaczego ktoś wpadł na pomysł, żeby robić z nich majtki i staniki? I dlaczego ktoś to kupuje? Z tęsknoty za dzieciństwem?
Odrzućmy jednak podstawówkowe skojarzenia i wyobraźmy sobie użycie takiej bielizny w praktyce. Może się nie znam - może w facecie zawzięcie żującym ramiączko stanika ukochanej jest naprawdę coś pociągającego? Ale przecież te cukierki są strasznie twarde i składają się z cukru i jakiejś chemii. Zjedzenie całego kompletu musi trwać wieki, a w dodatku grozi śmiercią z zasłodzenia.
[A PAMIĘTASZ JAK...?] Koszmarne zabawki, które kochaliśmy w latach 90. >>
Nazwy bywają mylące. Większość samolotów nie lata sama, ale z pilotem, piwo bezalkoholowe zawiera śladowe ilości alkoholu, zaś 99 proc. rzeczy ze sklepów ze śmiesznymi rzeczami wcale nie jest śmieszna.
Kupowanie w nich walentynkowych prezentów powinno uchodzić na sucho najwyżej 13-latkom i hipsterom, którzy wręczają wyłącznie ''ironiczne'' podarunki.
Najwyraźniej jednak na takie gadżety jest popyt, bo pojawiają się coraz wymyślniejsze produkty. Jeden ze sklepów internetowych jako prezent walentynkowy polecał urocze pluszaki w kształcie plemnika i komórki jajowej (oba miały oczka i kokardki). To przynajmniej oryginalniejsze niż ''kości miłości świecące w ciemności'' i śpiewający kubek.
Zamiast kupować prezent, można zabrać ukochaną osobę do kina lub restauracji, ale to przedsięwzięcie najeżone rafami.
O tym, żeby zarezerwować bilety na walentynkowy seans, Naprawdę Przewidujące Osoby pamiętają miesiąc wcześniej. Jednak większość ludzi kupuje prezenty w ostatniej chwili.
Pół biedy, jeśli w wyniku takiego niedbalstwa będziemy zmuszeni oglądać komedię romantyczną z prawego skraju pierwszego rzędu. Gorzej, jeśli przedwalentynkowa gorączka otępi naszego ukochanego/ukochaną do tego stopnia, że kupi bilety na losowy film.
Przed laty byłam na seansie ''Miasta Boga'' - brutalnego obrazu o slumsach Rio. Film wyświetlany był 14 lutego i prawie cała widownia była zapełniona parami, które miały duży problem z rozstrzygnięciem, czy wypada się przytulać, gdy na ekranie giną kolejni nieletni handlarze narkotyków. W połowie seansu sala zaczęła pustoszeć.
Z kolei restauracja to w Walentynki najlepsze miejsce, żeby uświadomić sobie i wybrankowi/wybrance, że Wasz związek wcale nie jest aż tak wyjątkowy. Dookoła będą się kłębiły się zakochane pary i prędzej czy później okaże się, że inni potrafią patrzeć na partnera bardziej maślanym wzrokiem i wymyślają więcej komplementów.
A jeśli będziecie mieć pecha, w końcu ktoś zacznie recytować wiersze miłosne godne Nerudy lub wręczy dziewczynie brylantową kolię.
Oczywiście, to może się udać, jeśli jesteście np. Charlesem Saatchim i Nigellą Lawson albo po prostu zdecydujecie się ugotować coś prostego i szybkiego. U wielu osób jednak hasło ''kolacja przy świecach'' budzi monstrualną ambicję.
Planują więc pięciodaniowy posiłek z rybą fugu faszerowaną sercami węży jako daniem głównym i pięciopiętrowym płonącym tortem na deser. Potem objeżdżają cały powiat w poszukiwaniu składników i przez resztę dnia pichcą w pocie czoła.
Podczas samej kolacji są wyczerpani, a nerwy mają jak postronki (bo zapchali zlew, przypalili dwa garnki i uświadomili sobie, że ostatnie pieniądze wydali na kawior stuletnich jesiotrów z Morza Kaspijskiego). Każda nieostrożna uwaga partnera lub delikatny grymas może być wtedy pretekstem do wybuchu agresji.
Dla ukochanego jestem gotowa do naprawdę wielu poświęceń. Z miłości zdarzało mi się zjadać nieudane kolacje przy świecach, siedzieć po nocach i poprawiać przypisy w pracy magisterskiej, a nawet wytrzymać trzy dni w Szczecinie. Ale jestem pewna, że nie można kochać kogoś tak mocno, żeby chodzić w koszulce ze wspólnym zdjęciem.
Chyba łatwiej byłoby mi się pokazać w koszulce z napisem ''SEX INSTRUKTOR'' niż w czymś takim. Nawet na przerobienie na szmaty taki T-shirt się nie nadaje ? no bo jak można ścierać kurze obliczem swojej drugiej połowy?
[HIT INTERNETU] Głupie teksty helveticą na artystycznych zdjęciach >>>