Zaklinacz lwów. Niezwykła przyjaźń z wielkimi kotami [ZDJĘCIA]

Nazywa siebie ''ambasadorem lwów''.

Kevin Richardson z lwem Kevin Richardson z lwem Fot. AP/Denis Farrell
Rano witają go dzikie pomruki wielkich kotów. Jednego z lwów drapie pod brodą (a ten z zadowoleniem przymyka oczy jak mały kociak), drugi z czułością liże go po ręce. Języki mają ostre jak papier ścierny, więc ''zaklinacz lwów'' musi uważać - nadmiar czułości może skończyć się raną. Kevin Richardson od lat żyje za pan brat z królami zwierząt w Republice Południowej Afryki.
Wszystko zaczęło się 12 lat temu, kiedy Richardson zaprzyjaźnił się z parą lwich kociąt w Parku Lwów niedaleko Johannesburgu. On miał 23 lata, one - 6 miesięcy. Z czasem coraz więcej godzin spędzał na zabawach z kotami, coraz mniej z pacjentami (z zawodu jest rehabilitantem). Nie było wyjścia - został jednym z pracowników parku.
Teraz Kevin Richardson opiekuje się mieszkańcami Królestwa Białego Lwa w Broederstroom (1,5 godziny drogi od Johannesburga): 39 lwów na 800 hektarach. To tam powstał film, który ma zmusić ludzi do myślenia (i zmienić los afrykańskich lwów). Przynajmniej taką nadzieję ma Richardson.

Co roku w RPA wychowane w niewoli lwy są wypuszczane na zamknięte tereny tylko po to, żeby myśliwi (w dużej mierze z USA) mogli sobie postrzelać. - Nie mogę zrozumieć, jak ktoś może chcieć strzelać do lwa, który został umieszczony na zamkniętej przestrzeni bez absolutnie żadnej możliwości ucieczki przed tzw. myśliwym - mówi Richardson, który jest producentem filmu.

W filmie ''Biały lew'' Richardson przedstawił historię lwiątka, które ze względu na wyjątkowy wśród lwów biały kolor, zostało odrzucone przez stado. Zaprzyjaźnia się jednak ze starszym lwem, który ratuje go i uczy trudnej sztuki przetrwania.
Narratorem w filmie jest John Kani - aktor i scenarzysta, zdobywca nagrody Tony.
Kręcenie filmu nie było łatwym zadaniem. Lwy prowadzą nocny tryb życia, więc zdjęcia mogły być kręcone tylko przez kilka godzin rano i kilka godzin popołudniu. Oczywiście, jeśli lwy na to pozwalały.
W filmie zagrały zarówno ''klasyczne'' lwy ze złotymi grzywami, jak i te urodzone z recesywnym genem - całkowicie białe.
Kevin Richardson twierdzi, że złamał każdą zasadę, która powinna obowiązywać w kontaktach z lwami.
Ważące 180 kg lwy mocują się z nim...
...wskakują mu na plecy...
...i robią inne dziwne rzeczy. Dwa razy zdarzyło się, że Richardson został zaatakowany przez wielkiego kota. W czasie kręcenie jednej ze scen lew o imieniu Thor chwycił ''zaklinacza lwów'' za ramię i przygwoździł do ściany. Reszta ekipy patrzyła przerażona, nie wiedząc co zrobić.
- Lwy w 99 procentach są spokojne i w 1 procencie śmiertelnie niebezpieczne - uważa Richardson.
Więcej o: