Można by pomyśleć, że kradzież pieca to żaden wyczyn w świetle dokonań najwybitniejszych złomiarzy. Jednak nie w przypadku tej historii.
44-letni Marek Ch. wyniósł ważący 200 kilogramów piec pod osłoną nocy z zamieszkanego domu. Sam. Ot, wszedł do piwnicy, wyciągnął z niej (jak?) cenny ładunek, po czym załadował na wózek i wywiózł na złom. Za piec dostał 500 złotych.
Policji udało się go namierzyć kilka dni później. Piec natomiast - jak zwykle w takich sytuacjach - trafił do huty lotem błyskawicy.
5 RZECZY, KTÓRYCH NIE WIEDZIELIŚCIE O Piotrze "Rysiu z Klanu" Cyrwusie >>>
To chyba najbardziej klasyczny przypadek działalności złomiarzy. Jednocześnie, jeden z najbardziej brawurowych. Mimo ciągłego ruchu pociągów, uzbrojonych patroli Straży Ochrony Kolei i wysokiego napięcia, złodziejom udało się zwinąć w ciągu nocy 500 metrów przewodów z czynnej sieci trakcyjnej.
Sprawa wyszła na jaw, gdy SOK-iści dostali zawiadomienie o podejrzanym spadku napięcia w sieci. Gdy zjawili się na miejscu, po złomiarzach nie było już żadnego śladu. Od 2009 roku pozostają - oczywiście - nieuchwytni.
Nie wiemy w jaki sposób można rąbnąć pół kilometra sieci trakcyjnej. Ciekawi nas także, jak bezmyślnym trzeba być, aby narażać na zagrożenie życia setki pasażerów. Ale jak widać, złomiarze niezbyt się takimi błahostkami przejmują.
5 ton ołowianych cegiełek w 3 dni? Żaden problem. Wystarczą dwie osoby i dużo determinacji. Dwóch dziarskich chłopców z Łodzi pokazało, że Instytut Badań Jądrowych też można bez większego problemu skroić.
Ołowiem obłożona była aparatura badawcza. Same cegiełki były warte ok. 20 tysięcy złotych. Złomiarze rzecz jasna sprzedali je za 2 tysiące.
Operacja musiała być dość żmudna, ponieważ jedna taka cegiełka waży prawie 12 kilogramów. Na szczęście, w tym przypadku ołów wrócił do Instytutu. Nie wiadomo natomiast, co stało się z właścicielem punktu skupu, który przyjął nielegalny towar.
Zwinięcie aluminiowego masztu to żaden wyczyn. Jednak maszt z aparaturą za 250 tysięcy złotych brzmi już całkiem atrakcyjnie. Szkoda tylko, że na złomie został sprzedany za... 60 złotych.
Złomiarz zwędził go z Instytutu Agrofizyki PAN. Na szczęście został szybko odnaleziony przez policjantów. Udało im się także złapać odpowiedzialnego za zuchwałą - i głupią - kradzież.
Skoro można ukraść 5 ton ołowiu, czemu nie mierzyć wyżej? Zapewne do takiego właśnie wniosku doszło dwóch mieszkańców Lublina, którym udało się zwędzić z poligonu cztery stare, niesprawne czołgi. Służące jako makiety maszyny zniknęły w ciągu jednej nocy. Ważyły po 20 ton.
Jedną z nich znaleziono w trakcie transportu do huty. Trzy pozostałe tkwiły na skupie złomu. Trzeba przyznać, że tym razem właściciel wykazał się pewną dozą uczciwości - nie kupił ich, bo nie posiadały niezbędnej dokumentacji. Mimo tego, czołgi nie wzbudziły wystarczających podejrzeń, aby zadzwonił na policję.
Kilka dni później wysłużone maszyny wróciły na poligon.
Nieoczekiwanie, tym razem nie była to ekipa z Polski, a złomiarze jak najbardziej lokalni. Tym razem ''poszukiwacze skarbów'' uderzyli w Izraelu, kradnąc... 8 silników turbowentylatorowych firmy Pratt & Whitney.
Silniki - używane m.in w takich maszynach jak F-15 i F-16 - zostały skradzione z bazy Tel Nof w pobliżu Tel Awiwu. Wojskowi nie są w stanie powiedzieć, w jaki sposób złomiarskiej szajce udało się dostać na teren bazy i z powrotem.
Wyczyn tego pana to żaden rekord, ale warto o nim wspomnieć. Rzecz wydarzyła się na moście Grota-Roweckiego w Warszawie. Uparty jegomość demontował jedną z balustrad za pomocą szlifierki kątowej. Niestety, chwilę później zachwiał się, i już miał chwycić barierkę... gdy okazało się, że jej tam nie ma.
No i spadł. Po czym zadzwonił pod numer alarmowy i cierpliwie czekał na ambulans i policję.
5 RZECZY, KTÓRYCH NIE WIEDZIELIŚCIE O Piotrze "Rysiu z Klanu" Cyrwusie >>>
Big Mac za 25 000 zł. 19 lat temu otwarto pierwszego McDonald'sa w Polsce [ZDJĘCIA] >>