Wskazaliście najgorszy program w TV. Nasz redaktor obejrzał 3 odcinki. Dobrze, że więcej nie było

Po najgorszej premierze kinowej za waszą namową obejrzałem najgorszą premierę telewizyjną  -?Woli i Tysio na pokładzie?. I wyskoczyłem za burtę

Tym razem program oglądałem w zaciszu domowego ogniska, dlatego na nadciągającą kaszanę mogłem się należycie przygotować. Zaparzyłem sobie melisę, odprężyłem się w fotelu i przykryłem kocem na wypadek gdybym ze strachu musiał się pod nim schować. No i kupiłem "Galę", żeby w razie potrzeby szybko sprawdzić kto jest kim na czerwonym dywanie.

"Woli i Tysio" lecą w telewizji zaraz po "Szymonie na żywo" ( który jest tak dobry jak można się było tego spodziewać), czyli w tzw. "poniedziałkowym paśmie śmierci" . Dzięki Bogu, że są reklamy i można moment odsapnąć (zaraz, czy ja powiedziałem "dzięki Bogu za reklamy"!?). Chwila na złapanie oddechu i nagle słyszę znajomy głos narratora. To legendarny Tomasz Knapik (obecnie dyżurny lektor TVN Turbo...). I myślę sobie - przynajmniej tyle dobrego - bo wiedziałem, że dalej będzie już tylko gorzej.

I nie myliłem się. W programie oglądamy bowiem dwóch rozpieszczonych luksusem bohaterów, którzy podwijają rękawy i biorą się za "uczciwą pracę". A przynajmniej taki był plan, bo w rzeczywistości cała robota spada na widza - to on musi to wszystko wytrzymać. I prawdę mówiąc gdybym miał obejrzeć kolejny odcinek, to nie obejrzałbym go z własnej woli nawet za tysia .

Ale jakie niebezpieczeństwa czyhają na dzielnych prowadzących? W pierwszym odcinku na przykład, Marcin Tyszka i Dawid Woliński (tytułowi Woli i Tysio) sprzątają w ZOO kupy po słoniu i hipopotamie. W drugim "zagniatają bułeczki" w piekarni, a w trzecim gaszą płonący samochód, ślizgają się na rurze w remizie i ratują z opresji kaczuszkę - pluszaka.

W chwilach wolnych od pracy panowie eksplorują temat fekaliów i płynów ustrojowych oraz wymieniają się "sprośnostkami".

dasdas das Chłopakom z bloga "Make life harder" program się najwyraźniej spodobał. Tak teraz wygląda ich fanpage.

TOP 9 (tak, aż tyle tego jest) najgorszych grepsów z programu:

- Nigdy nie sypiałem z hipopotamem - Ej pamiętam, że sypiałeś...
- To co robię z ogórasem? - To co zwykle
[Po wysypaniu mąki na twarz Tyszki] - To może mieć salmonellę, - No to biedna salmonella zdechnie od twojej twarzy
-Wszystko już bzyknąłem co było do bzyknięcia w tym basenie .... - Nie tylko w basenie. I w Warszawie
- Po takiej wielkiej rurze nie jeździłem - po zobaczeniu słupa w remizie strażackiej
- Co tam jest? Czerwony dywan? - Ta, pewnie się zesrał jakiś tygrys
- Jak poznać, że w płonącym budynku znajduje się człowiek? - Po zapachu dymu
- Zaproponuję ci herbatkę z kwiatu lipy... bo z tobą jest zawsze lipa
- Pierwszy raz zawsze boli... - Marcina bolał
[Tyszka] - Obciągam, obciągam, [Woliński] - Niedrogo jakby ktoś chciał

Były podpowiedzi, a teraz zagadka: Jak myślicie, co Woliński ulepił na torcie z masy cukrowej?

 

Wypowiedź jakiegoś gościa z branży

W każdym odcinku Tyszka i Woliński przekomarzają się ze sobą jak uczniaki ze szkolnej ławki. A to rzucą w siebie tortem, a to powieszą drugiemu pluszaka na drzewie. I choć Woliński zgrywa ważniaka jak tylko może to i tak, kiedy wykrywa wadę produkcyjną bułeczki, cieszy się jakby znalazł w kieszeni drobne na snaki.

Oglądając program TVN-u nie wiedzieć czemu do głowy przyszła mi produkcja Sky1 (i Rickiego Gervaisa) "Idiota za granicą" . W programie Sky1 prosty facet, dosłownie granatem oderwany od telewizora, dla którego chińskie pismo wygląda "jakby ktoś rozpisywał długopis" nagle musi wyruszyć w podróż dookoła świata, zaliczając wszystkie jego najdziwniejsze zakątki.

W ten sposób gość, który pragnie jedynie piwka i świętego spokoju, ląduje m. in. na gejowskiej paradzie i plaży nudystów w Rio albo na spotkaniu z indyjskim człowiekiem słoniem. A my czujemy do biedaka sympatię, bo wydaje się taki głupiutki i bezbronny, a źli producenci piorą go kolejnymi absurdalnymi doświadczeniami. I to jest śmieszne.

adsads a facebook.com

Natomiast Woli i Tysio spędzają w nowym otoczeniu zaledwie dwa dni, testując cierpliwość gospodarzy. Dla nich to jak przejażdżka kolejką górską, na której albo puszczą pawia albo nie - o żadnym zakasaniu rękawów i sztamie z ludźmi pracy nie ma mowy. Z wróżki wikinga nie będzie, więc po co w ogóle się starać? No i po co ten program? Nie przestaje mnie zadziwiać jak telewizje potrafią się chwalić, że ogląda je np. 3 miliony Polaków, a zapominają, że nie ogląda ich 35 milionów.

Zrozumiałbym konwencję, gdyby prowadzący zarzucili na siebie berety, mundurki i swoje fochy stroili z większym od siebie lizakiem, pytając w kółko "a co to robi?". Bo scen na krawędzi domowego przedszkola nie brakuje. Polecamy (ekhm ) zwłaszcza tę z hipopotamem, na której cześć powstał nawet fanpage na Facebooku (ZOBACZ TUTAJ) .

Jak łatwo się domyślić panowie nie zdobywają sympatii fachowców, którzy ich niańczą i po każdej wizycie słyszą za sobą odgłos korka od szampana. Ja chyba też naleję sobie kieliszek, bo już nigdy więcej nie będę musiał tego oglądać. Idę zrobić sobie maseczkę z alg i ogórków, bo ile można pracować.

 

Wpadka w TVN Turbo. Prezenter zniszczył luksusowe auto [WIDEO] >>>

Więcej o: