Pomimo tego, że siedząc w wieży kontroli lotów zawsze był bardzo blisko swoich ukochanych samolotów, nigdy nie udało mu się spełnić największego marzenia - pilotować prawdziwego boeinga. Postanowił więc spełnić swoje pragnienia w inny sposób.
Po rozwodzie w 2000 roku kupił używany dziób Boeinga 737 i zamontował go we własnym garażu. W ten sposób rozpoczął długi i żmudny proces budowania własnego symulatora lotu, który teraz udało mu sfinalizować.
Przez dekadę gromadził niezbędne części, z założeniem, że wszystko musi pochodzić z prawdziwych samolotów. Zamontował też trzy ekrany i wyświetlacze wokół kokpitu, dzięki czemu w fotelu pilota może poczuć się, jakby podchodził do lądowania na prawdziwym lotnisku.
Co ciekawe James Price twierdzi, że jego praca nigdy nie będzie tak naprawdę zakończona. Zawsze będzie można coś zmienić, dodać, uaktualnić. Idealne hobby, zwłaszcza na spokojną emeryturę.
TOP 6 dzielnych kapitanów. Nie każdy jest tchórzem >>
Doskonała rekonstrukcja tragicznego rejsu Titanica [ZDJĘCIA] >>