Wiadomość e-mail wylądowała na znaku drogowym. Bo urzędnik...

A wystarczyło wpisać treść wiadomości w "Google tłumacz".

Zadanie było proste: wystarczyło do angielskiego tekstu na znaku drogowym dołączyć jego walijski odpowiednik, a o tłumaczenie poprosić eksperta. Jednak to zadanie przerosło urzędnika, który zamiast tego wysłał maila.

Jak przetłumaczyć na walijski: "Zakaz wjazdu dla ciężarówek. Teren mieszkalny"

I wszystko poszło nie tak. W odpowiedzi na maila z zapytaniem nie przyszło bowiem tłumaczenie, tylko automatyczna odpowiedź skrzynki pocztowej, która brzmiała:

Nie ma mnie w biurze, proszę zostawić tekst do tłumaczenia.

Tuż po przemalowaniu znaku, posypały się skargi, a do redakcji napłynęły zdjęcia oburzonych Walijczyków.Odbiorca maila nie znał języka, więc błędne tłumaczenie zostało "zatwierdzone" i trafiło na tablicę. "Takie rzeczy powinno się osobiście konsultować z fachowcami" - skomentował dziennikarz Dylan Iorwerth. "Inaczej wychodzą takie kwiatki" .

Seksistowska reklama telefonów komórkowych. Tak się to robi w Rosji! [ZDJĘCIA] >>>

Więcej o: