Dwie godziny później, na kolejnej serii zdjęć wysłanej do bazy, po plamie nie było już śladu. W internecie zaroiło się od teorii spiskowych. Jedna z najczęściej komentowanych mówiła, że sonda zdołała sfotografować kraksę kapsuły, którą przyleciała na Marsa. Jest to jednak bardzo mało prawdopodobne. "To byłby niemożliwy zbieg okoliczności" - powiedział LA Times jeden z inżynierów pracujących nad łazikiem.
Jednak naukowcy ostatecznie nie wykluczyli scenariusza z kraksą. Po zbadaniu przez sondę "miejsca zbrodni" (miejsca kraksy kapsuły) ustalono, że zdjęcie musiałoby zostać zrobione z odległości 600 metrów od miejsca zdarzenia. I choć to całkiem możliwe, najbardziej prawdopodobne jest, że plama to po prostu zabrudzony obiektyw.
To niewielka warstwa kurzu, nic więcej - skomentował kontrowersje wokół plamy Justin Maki z Jet Propulsion Laboratory
17 fotografii, które robią wodę z mózgu. Co się na nich dzieje? [ZDJĘCIA] >>>