- Przepraszam, ale na skrzydle chyba jest wąż - to właśnie usłyszał od pasażera jeden ze stewardów na pokładzie lotu QF191. Kiedy wyjrzał przez okno, żeby to sprawdzić, zobaczył ponad trzymetrowego pytona dyndającego na wietrze, ostatkami sił trzymając się skrzydła. To pyton ametystowy, największy wąż występujący w Australii - tłumaczą eksperci.
Podczas gdy gad zmagał się z wiatrem (wiejącym z prędkością 400 km/h), pasażerowie na tyłach samolotu robili zdjęcia i kręcili filmiki. To był niezwykły, ale i bardzo przygnębiający widok. Wąż bowiem nie miał żadnych szans.
Z przodu nikt o niczym nie wiedział. Nikomu nie przyszło do głowy, że na pokładzie może być ich więcej - wspomina Roger Weber, jeden z pasażerów. - Nawet piloci przychodzili, żeby popatrzeć jak sobie radzi - dodaje.
Mimo niezwykłego uporu węża, temperatura (-12 stopni Celsjusza) i wiatr okazały się silniejsze i choć zwierzęciu udało się parę razy wpełznąć z powrotem pod skrzydło, zaraz zostawało zdmuchnięte. Kiedy samolot wylądował, gad wciąż się ruszał. Niestety chwilę później padł z wycieńczenia.