"Zakuj, zdaj, zapomnij" - to hasło jest jak najbardziej aktualne. Wywiad z twórcami programu ''Matura To Bzdura''

Wychodzą do ludzi, zaczepiają ich, a potem pytają o dość łatwe rzeczy. Ale wbrew pozorom nie zawsze jest tak przyjemnie. Zadając kilka prostych pytań potrafią pokazać, że stan wiedzy naszego społeczeństwa nie jest tak wysoki, jak mogłoby się wydawać. Mowa o twórcach programu ''Matura To Bzdura'', którzy już od 4 lat sprawdzają, co Polacy pamiętają ze szkoły. Opowiedzieli nam o tegorocznych maturach, stanie polskiego szkolnictwa i o... Paulinie.

Jakub Gołębski, Deser.pl: Rozmawiamy w czasie, gdy maturzyści ciągle ślęczą nad arkuszami. Byliście już w terenie i sprawdzaliście, czy przechodnie poradziliby sobie z maturalnymi wyzwaniami?

Adam Drzewicki - twórca projektu MaturaToBzdura.tv : Tak, właśnie zaczęliśmy o to pytać. Oprócz tego fani sami odzywają się do nas i piszą o tegorocznych zadaniach.

Jak im idą egzaminy?

AD: Najbardziej narzekają na język polski, który był trudniejszy niż ostatnio. Wśród maturzystów popularne są powiedzenia "Wesele w maju, poprawiny w sierpniu" i "Potop, czyli lanie wody 2014". Śmieją się też, że w Weselu był Kmicic, no ale oglądanie filmów zamiast czytania książek może być bardzo mylące. Matematyka też wydawała im się dość trudna. Mimo wszystko sądzę, że nie będzie jak 2 lata temu, gdy co piąty maturzysta nie zdał.

Robicie to już od 4 lat, więc pewnie dobrze znacie stan wiedzy młodych Polaków. Co jakiś czas pojawiają się głosy, że młodzież głupieje, kiedyś było lepiej, a tak w ogóle to wszystko jest winą tego złego internetu. Czy rzeczywiście widać jakieś zmiany?

AD: Internet jest tylko narzędziem, które nie jest ani dobre, ani złe. Oczywiście można siedzieć całe dnie oglądając filmy o słodkich zwierzątkach, które nic nie wnoszą, ale przecież są również rewelacyjne portale edukacyjne i popularno-naukowe oraz różnego rodzaju poradniki w formie wideo, więc internet daje nam wiele możliwości rozwoju. Dzięki niemu możemy się wiele nauczyć, nawet kiedy nie zdajemy sobie z tego sprawy. Przecież codziennie operujemy na najnowszych wersjach aplikacji i stron, które ciągle się zmieniają. Tu nie ma żadnych podręczników, ani wykładów. Nie jesteśmy już teoretykami, którzy uczą się z książek. Staliśmy się praktykami i używamy tego, co dopiero zostało wprowadzone.

Marcin Frej - prowadzący: Są też badania antropologów, które dowodzą, że zmienia się struktura naszej czaszki. Młodzi ludzie urodzeni mniej więcej od połowy lat 80-tych mają bardziej wykształcony ośrodek myślenia intuicyjnego. Właśnie dlatego, gdy damy 50-latkowi nowy telefon to będzie dla niego zagadką. A my? Obsługujemy go bez większego problemu Nieważne jakiej jest firmy i jaki ma system operacyjny. Nikt nas tego nie uczył w szkole. To umiejętności praktyczne.

Ale jak te umiejętności mają się do tego, co jest nauczane w szkole? Do tego z czym musi zmierzyć się każdy maturzysta?

MF: Każdy powinien posiadać pewne umiejętności praktyczne bazujące na przedmiotach będących szkolną podstawą, np. na języku polskim i matematyce. Nauczyciele powinni przekazywać je w sposób bardziej praktyczny, aby były łatwiejsze do wykorzystania w życiu codziennym. Załóżmy, że chcemy pomalować pokój. Niby to prosta rzecz, ale wielu sprawia problem. Najpierw trzeba zmierzyć ściany, obliczyć ich powierzchnię, sprawdzić jak wydajna jest farba... To wszystkie umiejętności, które wynosimy ze szkoły: arytmetyka, geometria, czytanie ze zrozumieniem. Potem trzeba te wiadomości zaimplementować i wyciągnąć wnioski. Tego nie wyssiemy z mlekiem matki. Gdzieś trzeba posiąść tę wiedzę.

AD: Ja tylko dodam, że w ciągu tych 4 lat pogadaliśmy z ponad tysiącem osób i nie zauważyłem jakiejś poprawy. Może za parę lat coś się zmieni. Mam taką nadzieję.

Co powinno się zmienić, żeby doszło do takiej poprawy?

AD: Uważam, że dwie najbardziej wartościowe umiejętności, które powinna doceniać młodzież, to znajomość programowania i języka angielskiego. Oczywiście nie każdy musi być programistą, ani tłumaczem, ale po pierwsze wszystko teraz ma odzwierciedlenie w świecie wirtualnym i warto wiedzieć jak on funkcjonuje. Po drugie angielski jest współcześnie niezbędny w rozwoju. Większość naukowych publikacji i najświeższe dane niemalże z każdej dziedziny są zwykle dostępne w sieci, w języku angielskim.

MF: Niestety trzeba się tego uczyć na własną rękę. Zgodnie z programem język obcy jest uczony od szkoły podstawowej. Jednak pamiętam, że zajęcia były prowadzone w taki sposób, że w liceum ciągle byłem nogą z angielskiego. Gdy zacząłem brać udział w projektach międzynarodowych sponsorowanych przez Unię okazało się, że bez problemu mogę pracować po angielsku, jeździć po świecie i dogadać się w tym języku.

AD: Trzeba też zmienić metodologię. Jeśli uczymy na tym angielskim o np. budowie łodzi, to zwykle bywa to strasznie nudne. Ale gdyby podejść do tego inaczej, pojechać na kilka dni nad jezioro, tam gdzie są żaglówki i pokazywać wszystko na przykładach, mówiąc cały czas po angielsku. To miałoby sens, a uczniowie byliby zaangażowani.

A co dalej? Szkoły średnie są oskarżane o uczenie myślenia pod klucz, pod jeden egzamin, który ma być ukoronowaniem całej edukacji, a nie ma w nich miejsca na kreatywność.

MF: Mimo wszystko ten klucz musi być. Pierwsze lata w szkołach średnich poświęcone są na realizowanie programu, a ostatni to rozwiązywanie arkuszy, żeby nauczyć myślenia pod klucz i właśnie to jest marnowaniem czasu.

AD: To dość smutne, że tylko egzamin maturalny motywuje do nauki. Przez większość czasu nic się nie robi, a miesiąc przed maturą wkuwa jakieś vademecum. Wiedza przyswojona w taki sposób jest bardzo szybko zapominana. Niestety hasło "zakuj, zdaj, zapomnij" jest jak najbardziej aktualne.

MF: Efektywność równa praktycznie zeru.

AD: A później w naszym programie widzimy ludzi odpowiadających, że rdzenni amerykanie są nazywani Indianami, bo to potomkowie mieszkańców Indii, którzy przypłynęli do Ameryki na łodziach wikingów.

No właśnie. W swoim programie zwykle zadajecie dość proste pytania, które nie wymagają głębszego zastanowienia, ale uczestnicy nie znają na nie odpowiedzi. Czy nie jest tak, że ludzie, którzy stają przed kamerą, specjalnie starają się wyjść na ignorantów, bo chcą się popisać? A może to kwestia stresu związanego z publicznym wystąpieniem?

MF: Wszystko o czym mówisz jest możliwe, ale prawda jest taka, że bardzo trudno jest zagrać idiotę.

AD: Takie osoby bardzo łatwo wyczuć, bo nie są szczere i to widać na ekranie. Gdy wychodzimy na nagranie zawsze mamy chwilę żeby porozmawiać z naszymi gośćmi i ich poznać. Najpierw pytamy czy chcą z nami pogadać, a potem spędzamy z nimi kilkanaście minut. To jest forma dłuższego wywiadu, podczas którego te osoby są zrelaksowane i mają czas, żeby się wypowiedzieć. W "Matura To Bzdura" zadajemy takie pytania, na które odpowiedź zna się w każdej sytuacji. Gdy ktoś obudzi mnie o trzeciej w nocy, będę w stanie powiedzieć, że stolicą Francji jest Paryż i żaden stres tego nie zmieni. Niestety, ci ludzie tego nie wiedzą. Staramy się im pomagać, Marcin ich dopytuje, daje wskazówki, naprowadza, ale to nic nie daje.

MF: Często internauci piszą nam, że wrzucamy tylko tych, którzy wypadają najgorzej, więc pewnie przepytaliśmy milion osób i pokazujemy najgorszą piątkę.

A jak jest naprawdę?

AD: Zwykle robimy 8, 10 wywiadów i w programie pokazujemy wszystkie osoby. Podczas montażu zawsze wrzucamy poprawną odpowiedź na początek, a dopiero później wszystkie inne. Niestety często bywa tak, że brakuje nam tej poprawnej odpowiedzi.

MF: Chciałem jeszcze wrócić do problemu stresu. To samo można powiedzieć o wszystkim. Przecież przez zdenerwowanie ludzie oblewają matury, egzaminy, czy rozmowy kwalifikacyjne. Przychodzą, mają coś powiedzieć i język im staje w gardle. To też są niezbędne umiejętności i pojawia się pytanie, dlaczego nie uczy się tego w szkole. Może powinno być więcej zajęć warsztatowych, np. rozwiązywania konfliktów, pracy w grupie, dyskusji. To są miękkie umiejętności, które będą potrzebne w dorosłym życiu.

AD: Mnie często dziwi negatywny stosunek do gier w szkołach. Niemal wszyscy uczniowie mają smartfony albo tablety w rękach i ciężko jest nich od tego oderwać. Dlaczego nie zacząć stosować w polskich szkołach gier edukacyjnych. Takie projekty świetnie sprawdzają się w USA - tam nauka matematyki, czy angielskiego odbywa się w o wiele ciekawszy sposób. To świetna nowa metoda, aby ten smartfon spod ławki wylądował na ławce i zaczął służyć dzieciakom.

To jednak wymagałoby zmian strukturalnych w całym systemie edukacji. Pamiętam tzw. godziny wychowawcze, które z zajęć pokazujących, jak radzić sobie w życiu, przekształciły się w spotkania organizacyjne lub grupowe odrabianie prac domowych.

AD: Projekty działające w Stanach, o których mówiłem nie służą tylko w szkole. Może z nich korzystać każdy, kto ma dostęp do internetu. Bezpłatnie. Działa portal Khan Academy, na którym matematyka jest omawiana w formie ogólnodostępnych nagrań, jest też Duolingo, czyli portal służący do nauki języków obcych. Tam wprowadzono grywalizację - znajomi zarejestrowani na portalu widzą nasze postępy, a my możemy z nimi konkurować.

Wasz program również ma pewien walor edukacyjny. Macie poczucie spełniania jakiejś misji? Czujecie, że robicie coś dobrego dla polskiej młodzieży?

AD: Nie twierdzimy, że "Matura To Bzdura" jest programem edukacyjnym, bo to za duże słowo. To program rozrywkowy, ale żeby jego przekaz był zrozumiały, widz musi posiadać jakąś wiedzę. Osoba, która jej nie ma, nie jest w stanie zrozumieć naszego programu.

Zobacz wideo

Zadaliście tysiące pytań i usłyszeliście jeszcze więcej absurdalnych odpowiedzi. Które z nich wspominacie do dzisiaj?

AD: Lech Wałęsa dostał literacką Nagrodę Nobla za Quo Vadis, ryby rozmnażają się przez usta, a Paryż leży we Włoszech.

MF: Piramidy w Gizie zbudowali Włosi, największa ryba to wieloryb, a największy ssak to Paulina. Nie wiemy, o którą Paulinę chodziło.