Spodobało Ci się?
Amerykanka Connie Askenbäck przyjechała do Szwecji i rozpoczęła naukę na Uniwersytecie Mälardalen.
W 2013 roku zażądała jednak od uczelni zwrotu czesnego w wysokości około 86 tysięcy złotych. Była zawiedziona niskim poziomem prowadzonych zajęć oraz bardzo słabą organizacją.
Na niektórych zajęciach miało brakować np. krzeseł i studenci byli zmuszeni do siedzenia na podłodze. Jeden z prowadzących miał też po prostu rozdać kilka kartek papieru po czym i wyjść z zajęć. Według Askerbäck nie można było się z nim porozumieć ani po angielsku, ani po szwedzku.
W 2013 roku rzecznik uczelni stwierdził, że uniwersytet nie ma zamiaru oddawać pieniędzy Askerbäck. Björn Magnusson, kierownik do spraw finansowych, powiedział wtedy wywiadzie dla Sveriges Radio , że:
Niezadowolenie jest rzeczą subiektywną.
Innego zgadania była UKÄ, jedna ze szwedzkich instytucji zajmujących się kontrolą jakości nauki na poziomie uniwersyteckim. Organizacja skrytykowała kurs matematyki i statystyki, który podjęła na studiach Askenbäck. Uznała, że zajęcia nie przystają przyjętym standardom.
Uniwersytet Mälardalen fot. Wikimedia Commons | (CC0) Uniwersytet Mälardalen fot. Wikimedia Commons | (CC0)
Sprawa trafiła ostatecznie na wokandę. Jak podał "The Guardian" po trzech latach walki, w końcu zapadł wyrok.
Sąd uznał, że dwuletni kurs na jaki uczęszczała Askenbäck od 2011 do 2013 roku "nie miał żadnej wartości praktycznej". W związku z czym uczelnia ma zwrócić pieniądze Askenbäck.
Sama zainteresowana tak podsumowała całą historię:
To absurdalne, że to wszystko ciągnęło się tak długo. Wydaje mi się, że to duże wydarzenie w skali państwa. To precedensowa sprawa.
Według portalu thelocal.se władze uniwersytetu zastanawiają się nad odwołaniem, na razie jednak konsultują wyrok ze swoimi prawnikami.
QUIZ: Większość Amerykanów poległa na tym teście dla 10-latków. A Ty?
Którego gazu najwięcej jest w ziemskiej atmosferze? Sprawdź! Rozwiąż QUIZ