Pijany rowerzysta chyba wyszedł z saloonu, bo ledwo dosiadł swego rumaka. Musiał być chyba narowisty (rumak, czyli rower), bo jeździec wyraźnie nie mógł nim kierować. Rzucało nim na prawo i lewo. Wyraźnie nie słuchał swego pana albo nie odpowiadał mu jego zapach.
W pewnym momencie jeździec porzucił swego wierzchowca. Ale potem opamiętał się i próbował nawet zmusić rumaka, by jechał prosto, usiłując skręcić mu głowę (kierownicę). Wsiadł jeszcze raz, w stylu "na pijanego mistrza" ominął latarnię, dosłownie ją muskając. W ostatniej chwili osadził ogiera tuż przed "stalowym rumakiem" z napisem "TAXI", który wyłonił się niespodziewanie tuż przed nim.
I zbliżał się już - z fantazją, a jakże, bo jadąc pod prąd - do mety swego rajdu, kiedy jego popisy przerwali szeryfowie, czyli strażnicy miejscy. Całe to rodeo zarejestrowały kamery monitoringu miejskiego. Za swoje występy jeździec może dostać zestaw "nagród": grzywnę do 5 tys. złotych, zakaz prowadzenia pojazdów innych niż mechaniczne do 3 lat i areszt.