Beverley razem ze swoim 11-letnim synem miała lecieć do Hiszpanii. Obok niej miejsce w samolocie zajmowała muzułmanka. Kiedy Beverley zobaczyła, że ta pisze w swoim SMS-ie po arabsku ''Allah'' spanikowała i uznała, że ta na pewno planuje zamach.
Pobiegła po stewardessy, by poprosić o zmianę miejsca lub by wyprosiły kobietę z samolotu. Bała się siedzieć obok niej. W samolocie nie było innych wolnych miejsc, więc stewardessy zasugerowały Beverly, że w takim wypadku sama może opuścić pokład.
Po chwili rozmowy okazało się jednak, że muzułmanka Jiva Akbor urodziła się w Anglii i leci na wakacje, a wiadomość, która wywołała tyle poruszenia, była pocieszeniem skierowanym do znajomych, których samochód tego dnia został okradziony.
Konkretnie Jiva wytłumaczyła sytuację następująco:
Wysłała wiadomość brzmiącą po arabsku: "Hasbi Allahu la ilaaha illaahu alayhi tawakaltu", co można przetłumaczyć "Niech Allah sprawi, że dzień będzie miły".
Wytłumaczyła też przerażonej Beverly, że Allah to Bóg po arabsku. Opisała historię z samochodem swoich przyjaciół i tłumaczyła, że jest tylko zwykłą muzułmańską dziewczyną w podróży. Wtedy kobieta zdecydowała się wreszcie obok niej usiąść.
Zaczęły rozmawiać. Beverley doszła do wniosku, że przez media niektórzy zaczynają się bać muzułmanów. W końcu powiedziała "Po prostu spanikowałam. Myślałam, że to ostatnia wiadomość, jaką wysyłasz przed...".
Obie panie jednak rozmawiały przez cały lot. W pewnym momencie Beverley wyjęła małą butelkę swoich ulubionych perfum i wręczyła je Jivie. Spędziły obok siebie dwie godziny i poznały się na tyle dobrze, ze do dziś utrzymują kontakt.
"Poznałam dziś przyjaciółkę o imieniu Beverley" - napisała na swoim Facebooku Jiva.
"Spotkałam wspaniałą osobę i przekonałam się, że kiedy media wzbudzają strach, to może on spowodować naprawdę złe reakcje ludzi. Ale była to też jedna z najbardziej niezwykłych chwil w moim życiu" - wyznała.