Mrówki żyją w bunkrze od wielu lat - i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że w schronie nie ma pożywienia. Co więcej, choć owady się nie rozmnażają, ich kolonia nie przestaje istnieć. To prawdziwie sensacyjne odkrycie; o czymś podobnym badacze jeszcze nie słyszeli - czytamy w czasopiśmie "Journal of Hymenoptera Research".
Kolonia mrówek w poradzieckim bunkrze niedaleko niemieckiej granicy fot. Wojciech Stephan | (CC BY 4.0)
W jaki sposób mrówki trafiły do dawnego schronu atomowego? Nad przysypanym ziemią bunkrem znajduje się kopiec mrówek ćmawych, w którym życie owadów toczy się zupełnie normalnie. Z jednym wyjątkiem: mrówki zbudowały swoją siedzibę nad szybem wentylacyjnym, którego pokrywa z biegiem lat skorodowała.
W ten sposób powstał otwór, w który wpadają kolejne mrówki. Kiedy spadną, już nigdy nie wychodzą na powierzchnię. Co prawda mogą chodzić po ścianach, ale wyjście znajduje się na środku sufitu i tam już owady nie są w stanie dotrzeć.
Wnętrze bunkra i nietypowy kopiec fot. Wojciech Stephan | (CC BY 4.0)
Mrówki lądują w ciemnym, zimnym bunkrze i żyją tam na dosłownie na granicy przetrwania. Kolonia istnieje dzięki ciągłym ''dostawom'' owadów; mrówki spływają tam często z deszczem. Wokół ich kopca rozciąga się też cmentarzysko, które według szacunków badaczy może sobie liczyć nawet 2 miliony owadów. To dowód na to, że ten proceder ciągnie się już od lat - choć nadal nie wiadomo, czym dokładnie odżywia się cała mrówcza społeczność.
W bunkrze panuje zbyt niska temperatura i jest stanowczo za mało pokarmu, żeby owady mogły się rozmnażać. Populacja jest więc uzupełniana przez mrówki, które spadają przez otwór wentylacyjny.
Podziemny świat mrówek odkryto w 2013 roku. Od tego czasu naukowcy prowadzą w bunkrze badania - ich owocem jest praca ''Życie poza granicami przeżycia'', opublikowana w czasopiśmie "Journal of Hymenoptera Research".
---
W pierwotnej wersji tekstu zawarliśmy niepoprawne informacje dotyczące kwestii przetrwania kolonii mrówek w bunkrze oraz tego, dlaczego owady nie wychodzą ponownie na powierzchnię. Przepraszamy i dziękujemy za zwrócenie uwagi.
A teraz zobacz:
W mieście Summerville, w Karolinie Południowej chciano masowo pozbyć się komarów, które roznoszą wirus zika. Niestety, chemikalia rozpylono też nad pasiekami hodowców pszczół.