Jak podaje Science World Report, 500 ciał skrzypłoczy wyrzuciło ostatnio morze na japońskim wybrzeżu nieopodal Kitakyushu.
Naukowcy biją na alarm - to śmiertelność prawie osiem razy większa niż normalnie.
Zwierzęta te należą do jednego z najstarszych gatunków staroraków. Szacuje się, że skrzypłocze, inaczej zwane mieczogonami, istnieją od około 425 milionów lat. Dlatego nazywane są często ''żyjącymi skamienielinami''. Żyją w Oceanie Atlantyckim u wybrzeży obu Ameryk i w przy azjatyckich brzegach Pacyfiku. Mają dwudzielny pancerz i długi ogon oraz niepokojąco wyglądające odnóża.
Rozmnażają się najczęściej właśnie u wybrzeży Japonii. Wychodzą na brzeg, by złożyć jaja. Przy tej okazji część z nich umiera, jednak w tym roku ich śmiertelność mocno zaniepokoiła naukowców.
Skrzypłocz fot. Joao Carvalho |Wikipedia | CC BY-SA 2.5 |
Nie ma zgody co do przyczyn tego zjawiska, ale - jak powiedział dziennikowi Ashai Shimbun, badacz mieczogonów Hiroko Koike z Muzem Uniwersytetu Kyushu - winę ponosić tutaj może podnoszący się z powodu globalnego ocieplenia poziom mórz. Przez to brakuje i miejsc do składania jaj, i pożywienia,a to powoduje zwiększoną śmiertelność tych zwierząt. Możliwe też, że zaczęły one chorować lub zaszkodził im jakiś pasożyt.
Skrzypłocze znane są też z tego, że mają niebieską krew. Tlen w ich organizmach transportuje hemocyjanina, a nie hemoglobina. Za jej pomocą naukowcy sprawdzali od lat 70. sterylność narzędzi medycznych, a obecnie sprawdza się też części sond kosmicznych.
Dzieje się tak dlatego, że ich krew reaguje na drobnoustroje i natychmiast je niszczy. Oprócz tego jest jałowa i wolna od bakterii.
Krew od skrzypłoczy pobiera się do testów zupełnie jak od ludzkich krwiodawców. Jak podaje "Daily Mail", litr ich krwi może kosztować nawet 15 tysięcy dolarów.
A teraz zobacz:
W Bałtyku zamieszkał niezwykły gość. Niestety musi być bardzo samotny...