Pewnego Białorusina spotkała niezwykła przygoda.
Kiedy jego żona trafiła do szpitala, poprosiła go o notesy, w których niegdyś zapisywała swoje wiersze. Mąż odszukał je w domu teściowej, a pomiędzy ich stronami odkrył też sowieckie ruble, ukraińskie hrywny i banknoty o nominałach 500, 1000 i 5000 podpisane „Narodowy Bank Polski”. Zapomniał jednak o nich na jakiś czas.
Przypomniał sobie o walucie przy okazji wizyty w Homlu, gdzie udał się do oddziału banku. Tam otrzymał od kasjerów niebotyczną sumę 3 tysięcy nowych białoruskich rubli. Pracownicy banku bowiem przez pomyłkę wypłacili mu równowartość 6,5 tysiąca nowych polskich złotych.
Zadziwiony niespodziewanym uśmiechem fortuny szczęśliwiec, postanowił się podzielić swoim bogactwem.
Żonie kupił kanapę i używaną lodówkę, córce ofiarował 100 rubli, a teściowej 100 ze 160 funtów szterlingów, które nabył. Oprócz tego wszystkim ludziom ze swojego bloku oddał dłużne im pieniądze i opłacił rachunek za usługi komunalne. Do tego zaserwował swoim przyjaciołom biesiady z najdroższymi dostępnymi alkoholami. Jak relacjonuje za homilską policją Belsat, wydatków dokładnie jednak nie śledził.
Nie wszystkie pieniądze rozeszły się jednak w tak rozrywkowych celach. Mężczyzna również opłacił nimi terapię alkoholizmu przez hipnozę.
Nic co dobre jednak nie trwa wiecznie. Pewnego dnia zapukała do jego drzwi milicja. Ponoć był bardzo zdziwiony, kiedy usłyszał, że zrobił coś nielegalnego. Przecież pieniądze zaniósł do banku. Jak twierdzi, nigdy wcześniej nie widział polskiej waluty. Zeznawał, że nie miał pojęcia o denominacji - podobnie jak pracownicy banku, którzy banknoty sprawdzali, zanim je wymienili.
Jak się później okazało, złotówki, które wymienił, były pamiątkami rodzinnymi z wycieczek do Polski w latach 90. Policja nie dziwi się jego postępowaniu, nie możne mu też udowodnić przestępczych zamiarów. Fortunę jednak będzie musiał zwrócić.
A TERAZ ZOBACZ:
70-latek za wszelką cenę chciał uwolnić się od żony. Więc napadł na bank