Samolot linii Angola Airlines musiał wylądować awaryjnie w sobotę 1 października na lotnisku w Lizbonie, po tym jak obsługa lotniska w Porto zorientowała się, że brakuje jednego z ich pracowników - podaje Metro.
Samolot wyleciał z Porto do Luandy, stolicy Angoli, o 10 rano. Kiedy po godzinie lotu wylądował na portugalskim lotnisku, w luku bagażowym znaleziono tam mężczyznę. Prawdopodobnie został uwięziony w niehermetycznej części luku, gdzie temperatura jest taka sama, jak na zewnątrz samolotu. W zależności od wysokości może to być -50 lub -60 stopni Celsjusza. Pracownik lotniska Porto cierpiał na hipotermię, jego organizm był skrajnie wychłodzony, ale przeżył.
Rzecznik Rui Oliviera uspokaja, że stan pechowego podróżnika jest stabilny. Obecnie przebywa w szpitalu w Lizbonie.
Przez jakiś czas chyba nie będzie miał ochoty na żadne podróże.
A TERAZ ZOBACZ:
Pasażerowie mieli sporo szczęścia. W ich samolot podczas lądowania uderzył piorun