Nie minęło jednak dużo czasu, nim znowu dał o sobie znać. Kilkanaście minut po swoim wyjściu, zadzwonił na komendę i oznajmił, że tym razem skradziono mu samochód. Policjant, z którym rozmawiał, poprosił by mężczyzna zjawił się osobiście i złożył pisemne oświadczenie w tej sprawie - donosi policja.
Mieszkaniec Polic pojawił się więc wkrótce na miejscu. Oficer dyżurny po krótkiej rozmowie doszedł do wniosku, że rzekomo skradziona Skoda stoi właśnie przed komisariatem.
Zachowanie 38-latka wydało się podejrzane, zatem przeprowadzono u niego badanie na obecność alkoholu we krwi. W wydychanym powietrzu miał aż 3 promile.
Przy okazji okazało się, że ma też dwukrotnie orzeczony zakaz prowadzenia wszystkich pojazdów mechanicznych. Grożą mu nawet 3 lata pozbawienia wolności.
Ciekawe, czy kiedy zgłaszał kradzież auta, dzwonił z telefonu, który też podobno mu ''zginął''?
A TERAZ ZOBACZ:
Szukała go policja w całym kraju. On przez 5 lat ukrywał się za szafą