Wracając z Morskiego Oka, zabłądzili na szerokiej, asfaltowej drodze. Zadzwonili po ratowników TOPR

W sobotę 15 października o godzinie 20.50 centrala Tatrzańskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego dostała dość zaskakujące zgłoszenie. Para turystów utrzymywała, że zgubiła się na szlaku z Morskiego Oka.

Szlak wiodący do najpiękniejszego tatrzańskiego jeziora ma 8 km. To jedyna taka w Tatrach równa, wyasfaltowana droga o szerokości około 5 metrów. W dodatku bez żadnych skrzyżowań i bocznych dróg. Pokonanie jej zajmuje dorosłemu człowiekowi około dwóch godzin. W dodatku trasa znacząco odróżnia się od otoczenia – podaje Dziennik Podhale.

I choć wydaje się, że w takim miejscu trudno się zgubić, dzwoniący po pomoc turyści twierdzili, że zgubili orientację i nie wiedzą, w którą stronę mają iść – czytamy w Gazecie Krakowskiej.

Do zagubionych wędrowców pojechało zatem dwóch ratowników. Znaleźli ich w okolicach Wodogrzmotów Mickiewicza, czyli mniej więcej w połowie drogi.

Na miejscu okazało się, że zgubiła się 64-latka, której towarzyszył syn. Kobieta była zmęczona. Ratownicy przypuszczają też, że mogła się wystraszyć ciemności, stąd też apel o pomoc. Jej stan nie był jednak na tyle poważny, by potrzebna była interwencja medyczna.

Zagubioną parę ratownicy zawieźli więc autem na początek trasy, pod parking w Palenicy Białczańskiej.

Na drodze do Morskiego Oka często można zobaczyć najbardziej niepojęte sceny. Tak było w sierpniu w tym roku. Liczni turyści zamiast dojść do celu na piechotę, ustawiali się w wielometrowej kolejce do konnych zaprzęgów. KLIKNIJ TUTAJ, żeby zobaczyć zdjęcie i przeczytać o tym więcej. 

 A TERAZ ZOBACZ:

Dzięcioł Wacław, polski ptak, który został internetową gwiazdą