Żeby pokazać, jak można się narazić na promieniowanie, przywiózł na swoje zajęcia zegarek, który wyprodukowano w latach 60. ubiegłego wieku. Zegarek miał blat częściowo pokryty radem, tak by cyfry i wskazówki świeciły się w ciemności. Oprócz tego Neff miał ze sobą licznik Geigera, który pokazuje promieniowanie – podaje Metro.co.uk.
Zegarek, choć zabezpieczony, był tak napromieniowany, że licznik pokazywał dawkę wyższą 20 razy niż normalnie - czyli 1 200 jednostek na minutę.
Po tej prezentacji mężczyzna przeszedł się po klasie, żeby pokazać normalne dawki promieniowania. Kiedy przechodził obok szafki z kamieniami, licznik niemal eksplodował. Wskazał 102 000 jednostek na minutę, co oznaczało, że ta ekspozycja promieniuje 100 razy bardziej niż sam zegarek.
Po tym odkryciu ewakuowano szkołę – wtedy eksperci znaleźli kawałek radioaktywnej rudy uranu, który leżał spokojnie w szafce z ekspozycją minerałów, skał i skamienielin. Nikt nie zdawał sobie sprawy z niebezpieczeństwa. I chociaż żadne z dzieci nie dostało choroby popromiennej, to dawka już 100 milisiwertów wystarczy by wzrosła podatność na choroby nowotworowe.
To zdarzenie doprowadziło do kontroli w szkołach w całym regionie. W 11 z nich znaleziono 38 innych kawałków uranu.
Wszystkie zabrano ze szkół i umieszczono w bezpiecznym miejscu. Jak podaje Russia Today, z przeprowadzonej kontroli sporządzono raport, w którym znaleźć można zdjęcia zabezpieczonych fragmentów metalu - wystarczy kliknąć TUTAJ.
A TERAZ ZOBACZ:
Wodospad, który płynie do góry. Zobacz, dlaczego zdaje się przeczyć prawom fizyki