Na profilu użytkownika Exen pojawiła się wymiana zdań, z której jasno wynika, iż Irena Szafrańska czuje się inwigilowana przez użytkowników Twittera. Ktoś próbował jej wytłumaczyć, że skoro ma publicznie dostępne konto na portalu społecznościowym, to nie ma mowy o inwigilacji.
Szafrańska nie dała się przekonać i skwitowała to słowami:
Jest. Bo jeśli nie ma konta, a obserwuje moje, osoby zupełnie obcej, to robi to w jakimś celu.
Exen podsumował wpisy Szafrańskiej bardzo dosadnie - jego zdaniem był to "odlot dnia".
A wszystko zaczęło się od tego, że pani Szafrańska nie była w stanie wydedukować, jakim sposobem jej tweety znalazły się w pozwie, który przeciwko niej złożyli pani Łączewska i jej mąż. Skoro oficjalnie nie posiadają kont na Twitterze, a dotarli do jej wpisów na tej platformie, to dopuścili się inwigilacji. Wszystko jest jasne.
Blogerka Irena Szafrańska od kilku lat niestrudzenie promuje w sieci Prawo i Sprawiedliwość. Niejednokrotnie zapraszano ją do komentowania wydarzeń politycznych i społecznych na antenie TV Republika.
Prowadziła blog we współpracy z Wprost, Gazetą Polską, na serwisach mojepanstwo.pl czy blogpublika.com. Co więcej, jej występy w Niezależnym Dzienniku Internetowym z Lublina można oglądać na Youtubie.
Wydawać by się mogło, że jako osoba pisząca i pojawiająca się głównie w internecie, będzie wiedziała, jak to sprawy dokładnie wyglądają, kiedy się korzysta z sieci i mediów społecznościowych. Jak się jednak okazało - niekoniecznie.
Jednak musimy przyznać, że pani Szafrańska szybko nadrobiła braki w wiedzy. Od dziś bowiem jej konto jest już chronione. A to znaczy, że byle kto nie może czytać jej wpisów. Dostęp do jej 176 tysięcy tweetów ma niecałe 15 tysięcy wybrańców obserwujących profil.
A TERAZ ZOBACZ:
Rok temu byście w to nie uwierzyli. Absurdy PiS-u