Rodzice Hannah Simpson z Nowej Zelandii nie mieli pieniędzy na kucyka dla córki. Dziewczynka poradziła sobie w inny sposób.
Kiedy miała 11 lat, założyła się z bratem, że wsiądzie na krowę. Wygrała zakład, a przy okazji odkryła, że cielakowi, na którego wskoczyła, ta zabawa całkiem przypadła do gustu.
Nie bez przyczyny wybrała jałówkę o imieniu Lilac – zwierzak już wcześniej sam przeskakiwał przez różne przeszkody. Kiedy więc usłyszała od rodziców, że nie kupią jej konia, wiedziała co robić. Zaczęła ćwiczyć jazdę na krowie.
Minęło 7 lat, one obydwie dorosły i dalej razem wyruszają na przejażdżki. Szkolenie poszło im tak dobrze, że Lilac jest dziś w stanie przeskoczyć przeszkody nawet o wysokości 1,4 m. A zaczynały zaledwie od małych pieńków.
Lilac jest krową rasy Swiss Brown. I jest zupełnie wyjątkowa – Hannah próbowała jeździć też na innych krowach, ale bez większego skutku. Co nie znaczy, że Lilac nie ma swoich humorów. Kiedy nie ma na to ochoty, nie przeskoczy żadnej przeszkody. Jak skomentowała to w wywiadzie dla the Guardian sama Hannah:
Jest krową. Nie oczekuję, że będzie jeździć jak koń.
Lilac uwielbia za to kąpiele w rzece, długie przejażdżki po buszu i właśnie skakanie przez przeszkody.
Hannah musi też jeździć bez siodła i podejrzewa, że nie ma co liczyć na przejażdżki poza ich rodzinną farmą. I choć od 2 lat ma konia imieniem Sammy, dalej woli jeździć na Lilac. Znają się tak dobrze, że rozumieją się praktycznie bez słów.
A TERAZ ZOBACZ:
Chcieli świętować Nowy Rok, stracili auto. Terenówka zsunęła się z promu do morza