Do tragedii doszło w czwartek w Zgierzu. Oprócz chłopca babcia miała też pod opieką półtoraroczną wnuczkę. To właśnie nią zajmowała się w domu, gdy na podwórku jej wnuk wpadł do beczki z deszczówką.
- Kiedy po pewnym czasie kobieta zainteresowała się co z wnukiem, początkowo nie mogła go znaleźć. Weszła do odgrodzonej furtką części nieruchomości, na której wkopana w ziemię jest beczka na przeznaczoną do podlewania deszczówkę. Okazało się wówczas, że dziecko leży zanurzone w znajdującej się tam wodzie. Babcia przyniosła go do domu i zaczęła wzywać pomocy - mówi na łamach "Dziennika Łódzkiego" Krzysztof Kopania, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Łodzi.
Sąsiad wezwał pogotowie. Chłopiec zmarł po godzinnej reanimacji. Sekcja zwłok wykazała, że bezpośrednią przyczyną śmierci dziecka było utonięcie.
Prokurator i funkcjonariusze badający sprawę ustalili, że prawdopodobnie furtka prowadząca do odgrodzonej części nieruchomości nie była należycie zabezpieczona.
Za nieumyślne spowodowanie śmierci kobiecie grozi 5 lat więzienia.
A TERAZ ZOBACZ: Pijany myślał, że wykiwa policję. Grubo się przeliczył