25-letni Luk Maksimovic zdecydował się zgłosić do wyborów prezydenckich w swoim kraju fikcyjną postać. Jego satyryczne alterego nazywa się Ljubisa 'Beli' Preletacevic i ma kilka charakterystycznych znaków rozpoznawczych.
Nosi wielki złoty zegarek, białe garnitury, mokasyny i płaszcze z futrzanym kołnierzem. W dodatku chodzi po ulicach i obiecuje pracę i gotówkę w zamian za głosy. I trzeba przyznać, że jego film wyborczy jest naprawdę wyjątkowy:
Jak podaje The Independent, w poniedziałek 27 marca według sondaży przedwyborczych zajmował drugie miejsce wśród wszystkich kandydatów z 11 procentowym poparciem. Wyprzedza go tylko obecny premier.
Obywatele Serbii traktują kandydaturę tego fikcyjnego polityka jako formę protestu wobec kondycji rodzimej sceny politycznej. Jak podaje serwis Blic Online, sam bohater całego zamieszania nie podejrzewał, że jego żart przybierze takie rozmiary. Jednak entuzjastyczny odzew zmęczonych polityką ludzi utwierdza go w przekonaniu, że robi coś dobrego.
Jak podaje The Independent, ten pomysłowy student odgraża się, że jeśli wygra wybory, będzie jednak musiał rzucić studia. A wszystko zaczęło się dlatego, że chciał zostać prezenterem telewizyjnym.
A TERAZ ZOBACZ: Magiczny widok zorzy polarnej w Szwecji