Na cmentarzu na Majdanku w Lublinie miał zostać pochowany mężczyzna. Niestety, gdy jego żona przyszła do sali pożegnań ostatni raz zobaczyć ukochanego męża, okazało się, że w trumnie znajduje się inne ciało. Firma pogrzebowa nerwowa zaczęła poszukiwania. Pracownicy odkryli, że doszło do nietypowej pomyłki. Ciało zamieniono z innym zmarłym i zostało już skremowane.
Natychmiast sprowadzono prawidłową urnę z prochami i umieszczono ją we wcześniej przygotowanej trumnie. Jednak Prokuratura Rejonowa w Lublinie prowadzi śledztwo w tej sprawie. Prawdopodobnie doszło do pomyłki poprzez nieuwagę jednego z pracowników. Aktualnie toczy się postępowanie przeciwko jednej z osób zatrudnionej w Przedsiębiorstwie Usług Komunalnych w Lublinie.
- Zarzuty usłyszał Krzysztof K. - mówi Kurierowi Lubelskiemu Agnieszka Kępka, rzeczniczka prasowa Prokuratury Okręgowej w Lublinie. - Podejrzany jest pracownikiem firmy, w której doszło do pomylenia ciał - wyjaśnia. Prawdopodobnie doszło również do zbeszczeczenia zwłok. Oskarżony Krzysztof K. usunął z szafki, gdzie przechowywano zwłoki mężczyzny, kartkę z danymi identyfikującymi zwłoki. Później miał stworzyć nowy dokument i załączyć go do innego ciała. W konsekwencji spalono nie tę osobę.
Pracownik, któremu postawiono zarzuty nie przyznał się do winy i złożył zupełnie odmienne zeznania.
A TERAZ ZOBACZ: FBI sprawdza, czy Rosja pomogła wygrać Trumpowi