Znalezione przez naukowców ciało to kobieta, która prawdopodobnie chorowała na dżumę. Znalezisko nie wzbudziłoby żadnych emocji, gdyby nie fakt, że zmarła była pochowana w zaawansowanej ciąży.
Jak informuje Gazeta Wyborcza, odkrycie opisali w marcowym wydaniu czasopisma "Anthropological Science", naukowcy pod kierownictwem dr Deneb Cesany z Uniwersytetu w Genui. Prowadzą oni badania wykopaliskowe na średniowiecznym cmentarzu w Apeninach Północnych w regionie Ligurii we Włoszech. Większość pochowanych na nim ludzi zmarła w wyniku epidemii dżumy w 1347 roku.
Ciężarną kobietę wraz z narodzonym pośmiertnie płodem oraz dwójką dzieci w wieku dwunastu i trzech lat, znaleziono już w 2006 roku. Jednak dopiero ostatnio udało się przebadać zwłoki i pokazać światu zaskakujące wyniki. Na ich podstawie stwierdzono, że matka była w wieku 30-39 lat. Jej szkielet pozwolił naukowcom odkryć kilka faktów o jej życiu.
W momencie śmierci była w ostatnich dniach ciąży, ok. 38-40 tygodnia. Naukowcy znaleźli w jej ciele pałeczki dżumy (Yersinia pestis), które były bezpośrednią przyczyną zgonu. Jej starsze dziecko chorowało na szkorbut i było niedożywione, natomiast u młodszego nie stwierdzono na tym etapie badań żadnej choroby.
Naukowcy uważają poród pośmiertny za wyjątkowo rzadkie zjawisko. Następuje ono w wyniku nagromadzenia się w jamie brzusznej gazów, powstałych w trakcie procesów gnilnych. Średnio po 24-48 godzinach wytwarza się ciśnienie, które powoduje wypchnięcie macicy z płodem z organizmu. W tym konkretnym przypadku dziecko utknęło w kanale rodnym.
Więcej o tym niesamowitym znalezisku dowiemy się wkrótce, ponieważ naukowcy nadal poddają je testom i badaniom DNA.
Zobacz także: Jej syn zginął, ale był dawcą narządów. Po latach usłyszała...