Sześciokondygnacyjny apartamentowiec położony jest w samym sercu miasta nad Motławą, zaraz przy gdańskiej marinie. Jak podaje trójmiejska "Gazeta Wyborcza" nabywcom lokali wartych kilka milionów złotych obiecywano najwyższe standardy. - Takiej patologii, jaka panuje w tym budynku, nie widziałem nigdzie. Trzeba wreszcie powiedzieć o tym głośno, bo wspólnota mieszkaniowa już jest bezsilna - mówi na łamach trójmiejskiej wyborczej Krzysztof Pleszewski, właściciel mieszkania w Waterlane. I zaczyna wymieniać, co wyprawiają sąsiedzi.
Głównym problemem mieszkańców jest to, że apartamentowiec zamienił się w mieszkania pod wynajem na godziny. Doba, w zależności od sezonu i terminu, sięga ok. 500-600 zł. Z takich ofert korzystają przede wszystkim bogaci obcokrajowcy, którzy chcą się zabawić. Na różne sposoby.
- Gdy rano wychodzę z psem, niemal codziennie na krawężniku przed klatką siedzą prostytutki czekające na taksówkę - żali się pan Krzysztof. Rozmówca trójmiejskiej wyborczej. Wspomina także o porannej wizycie pijanych Szwedów w samych slipach i butelkami wódki w rękach czy zalaniu wodą przez Turków, którzy po alkoholowej libacji zasnęli w wannie.
Warto zauważyć, że przez rozpustne życie tymczasowych lokatorów, apartamentowiec traci na wartości.W 2012 roku za metr w tej lokalizacji trzeba było zapłacić 20 tys. zł. Dziś, według trójmiejskiej wyborczej, ze względu na sytuację cena ta radykalnie spadła, a potencjalni kupcy mieszkań, którzy cenią sobie spokojne życie, omijają to miejsce szerokim łukiem.
A teraz zobacz: Korytarz ratunkowy jest przeznaczony dla karetek. Nie blokuj go, bo sam możesz kiedyś potrzebować pomocy