Uwaga, rodzice! Ojciec z Dąbrowy Górniczej pokazuje poparzone rączki córki. Wszystko przez balon z odpustu

W Dąbrowie Górniczej tata kupił swojej córce balon z helem. Nie przeczuwał, że może zagrażać jej zdrowiu.

Kolorowe balony można było kupić na straganie pod kościołem św. Maksymiliana Marii Kolbego. Kamil Dybich, dąbrowski radny, dzisiaj apeluje do rodziców, aby na nie uważali. Balon zapłonął w rękach jego 5-letniej córki. Dziewczynka ma poparzone ręce. 

Prawdopodobnie gaz znajdujący się w środku nie był helem. Taki wniosek wyciągnął tata poparzonego dziecka. W innym przypadku balon nie zapaliłby się. - Był wieczór, dzieci przekomarzały się między sobą, próbowały nawzajem odebrać sobie mocno już sflaczały balon. W pewnym momencie Marcel odbił go w stronę Ani, a balon stanął w płomieniach, zaczął fruwać po pokoju. Złapałem palące się tworzywo i pobiegłem ugasić je w łazience. Gdy wróciłem, zobaczyłem, że córka ma nadpaloną grzywkę i poparzone palce - opowiada Gazecie Wyborczej Dybich.

O krok od tragedii

5-latka ma poparzone dłonie, są na nich widoczne pęcherze. Nadpalił się również dywan, gdy kawałek płonącego balona spadł na podłogę. Tata dzieci nie kryje oburzenia. - Kiedy pomyślę, że dzieci przez tydzień bawiły się tymi kolorowymi bombami na sznurkach, że one wisiały w ich pokoju, tuż przy firankach, jestem przerażony - podsumowuje Dybich. Tata natychmiast zniszczył drugi z zakupionych na straganie balonów. Wszystko dokładnie opisał na Facebooku, aby przestrzec rodziców przez niebezpieczną zabawką. Ludzie, do których dotarł post natychmiast zauważyli, że balon musiał być prawdopodobnie wypełniony wodorem. Pojawiły się także teorie, że tworzywo, z którego został wykonany mogło nie być certyfikowane i pod wpływem ładunku elektrostatycznego doszło do zapalenia. 

Sprawę bada policja

Radny od razu zabrał się do działania. Odwiedził mieszkańców i zebrał od nich balony, które przekazał policji jako dowód w sprawie. Do jego domu wysłano techników, którzy obejrzeli miejsce zdarzenia i zebrali dowody. Teraz funkcjonariusze kompletują zespół biegłych, którzy będą w stanie określić, czym wypełniono niebezpieczne balony. Ze wstępnych ustaleń policji wynika, że oznaczenia na butlach wskazują, że ich zawartość jest bezpieczna.

Za narażenie na niebezpieczeństwo utraty zdrowia lub życia grozi do 3 lat więzienia.

Zobacz także: Wzruszający gest papieża Franciszka. Spełnił marzenie ciężko chorej dziewczynki

Wzruszający gest papieża Franciszka. Spełnił marzenie ciężko chorej dziewczynki

Więcej o: