Ta zabawna sytuacja spotkała się z dużym zainteresowaniem. Post udostępniło już 3500 ludzi, a zareagowało na niego ponad 11 tysięcy.
„O tej porze wszyscy jeżdżą po mieście na pełnej ku**ie, bo raz, że deszcz, a dwa, że grubo po 22 i pulsacyjne co chwilę. Wtem na Inflanckiej korek. Jak to?! Otóż przez ulicę przechodzą dwa jeże. Przechodzą prawilnie, na pasach. W odległości dwóch metrów, jeden za drugim. Co więcej, mają zielone. Wiadomo – jak to jeże, tempo przesuwu raczej z tych średnich, jeden niucha na boki, drugiego złapała dygresja i zwinął się w kulkę. Rząd aut gęstnieje, zaraz będzie zmiana świateł, stoję trzeci i już się boję. Zielone."
Nagle niecierpliwy kierowca postanowił użyć klaksonu...
Auta dalej stoją. Ktoś zatrąbił z tyłu. Z pierwszego przed pasami wychodzi potomek Józwy Butryma w koszulce żołnierzy zziębniętych i krzyczy w noc: – Morda, ku**o, jeże idą!
Ale to nie koniec tej historii. Bohater z czarnego bmw okazał zwierzętom dużo troski.
Dokładnie to jeden już przeszedł, a ten drugi wciąż w kulistej depresji, chciałby ale życiowe refleksje dopadły go akurat przed BMW czarny metalic na numerach poddębickich. Butrym sięga po jakąś kurtkę i delikatnie, powoli turla kolesia na bezpieczne pobocze, gdzie wiewiórki, dzięcioły i szum brzóz. Wraca, wsiada, rusza bez migacza z nonszalanckim piskiem i mam wrażenie, że w kwietniu przyszła Gwiazdka”.
Komentarze są różne, ale większość ludzi jest rozbawiona i gratuluje kierowcy bmw. Pojawiły się nawet głosy, żeby go odnaleźć i dać mu medal. Ciekawe, czy się po niego zgłosi...
Zobacz także: Dziewczynka złamała kręgosłup w wypadku drogowym. W szpitalu okazało się, że nie ma z nią rodziców