Ciężarna prosi o pomoc, szpital w Busku ją wypisuje. Znów tam trafia. I nagle telefon do ojca: przykro nam

Szpital ma swoje wyjaśnienie całej sytuacji.

Do tragedii doszło w nocy z poniedziałku na wtorek, ale historia jest bardziej skomplikowana. Swoją wersję przedstawia mąż kobiety. Wszystko zaczęło się od swędzącej skóry. Mimo to szpital w Busku Zdroju zdecydował się wypisać ciężarną do domu. Kobieta miała wracać co dwa dni na kontrole - donosi echodnia.eu.

Ruchy nienarodzonego dziecka zaczęły być jednak coraz mniej wyczuwalne. Kobieta znów trafiła do tego samego szpitala. Według relacji mężczyzny lekarze uspokajali go. Wszystko skończyło się jednym telefonem. Szpital poinformował mężczyznę, że ma zabrać swoją narzeczoną, a dziecka niestety nie udało się uratować. 

- Lekarz tłumaczył się, że przez remont na Oddziale stworzyło się zamieszanie, że mieli jeszcze jedno cięcie cesarskie, ale mnie to nie obchodzi. Moje dziecko nie żyje, a odpowiedzialność za to ponosi szpital - oburza się mężczyzna.

Co na to szpital?

- Jest to bardzo przykra sytuacja i z całego serca współczuje rodzicom. Nie chcę się wypowiadać na temat czyjejkolwiek winy, sprawa zostanie zbadana i dopiero wtedy oficjalnie dowiemy się jaka była faktyczna przyczyna śmierci noworodka - tłumaczy w rozmowie z echodnia.eu dyrektor szpitala.

To nagranie z wypadku pokazuje, dlaczego powinniśmy wozić dziecko w foteliku

Więcej o: