Miał uczyć się raczkować, a doszło do zatrzymania krążenia. Tragiczny finał zabawy niemowlaka z Białegostoku

Ponad dwa tygodnie roczny chłopiec walczył o życie w szpitalu w Białymstoku. Trafił tam po wypadku, do jakiego doszło w jego domu.

Tragedia rozegrała się 21 czerwca w wynajmowanym przez matkę trójki dzieci i jej konkubenta domu na osiedlu Leśna Dolina. Para mieszkała tam od roku. Feralnego dnia 10-miesięczny chłopiec uczył się w przedpokoju raczkować. Koło dzwonka przy drzwiach wejściowych do podłogi ciągnęły się kable. Nie były zabezpieczone. "Maluszek chwycił za nie. Został porażony prądem. Doszło do zatrzymania krążenia" - donosi portal poranny.pl.

Natychmiast wezwano pogotowie. Dziecko w stanie krytycznym trafiło na oddział intensywnej terapii. Pomimo starań lekarzy zmarło 7 lipca.

Matce grozi 5 lat więzienia

Prokuratura wnioskuje o ukaranie matki dziecka. "Wiedziała, że instalacja jest niesprawna i wymaga remontu. Nic z tym jednak nie zrobiła” - informuje poranny.pl. -Podejrzana nie sprawowała właściwej opieki na dzieckiem, co skutkowało porażeniem prądem - mówi w rozmowie z poranny.pl Wojciech Zalesko, szef Prokuratury Rejonowej Białystok-Południe.

Grozi jej od 3 miesięcy do 5 lat więzienia. Nieoficjalnie wiadomo, że kobieta nie przyznaje się do winy.

To nagranie z wypadku pokazuje, dlaczego powinniśmy wozić dziecko w foteliku

Więcej o: