O sprawie informowaliśmy w poniedziałek. Wówczas Termy Maltańskie wydały komunikat, w którym potwierdziły, że ich klient korzystający przez dwie godziny z sauny, udał się do niecki z wodą geotermalną, gdzie zmarł.
Poznańska "Gazeta Wyborcza" ustaliła, że pogotowie odebrało telefon od pracowników term po godz.1. Z rozmowy wynikało, że mężczyzna nie żyje. W tej sytuacji na miejsce wysłano policję, a nie zespół ratunkowy. "Prokurator pojawił się na miejscu tragedii także po 1 w nocy" - dodaje GW. Nad bezpieczeństwem klientów kąpiących się w niecce, w której rozegrała się tragedia, czuwa zwykle dwóch ratowników. Jak to możliwe, że nikt nic nie zauważył, a zwłoki znaleziono dopiero po zamknięciu obiektu? Rzecznik term zasłania się dobrem śledztwa i nie udziela informacji.
Prokuratura bada, czy fakt, że mężczyźnie nie udzielono pomocy mógł wpłynąć na jego śmierć. GW dowiedziała się także, że przeprowadzono już sekcję zwłok. Rodzina zmarłego potwierdziła, że miał poważne problemy z krążeniem. "Zmarły w przeszłości przeszedł chorobę, która wymagała rehabilitacji. W związku z tym niewykluczone, że sekcja nie wyjaśni, co było bezpośrednią przyczyną zgonu, i konieczne będzie powołanie biegłych" - zaznacza prokurator Mazur-Prus w rozmowie z GW.