Sprawa wyszła na jaw w 2010 roku. 5 lat później do sądu wpłynął pozew. Pan Marek, który w latach 80. służył jako ministrant w parafii w Kartuzach oskarżył ówczesnego księdza Andrzeja S. o to, że przez 4 lata wykorzystywał go seksualnie. "Domagał się przeprosin i 10 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz fundacji „Nie lękajcie się”, która pomaga ofiarom księży pedofilów" - informuje trójmiejska "Gazeta Wyborcza". Nie było mowy o odpowiedzialności karnej, bo czyn się przedawnił.
Sąd okręgowy w Gdańsku orzekł, że wystarczy, jak Andrzej S. wyśle przeprosiny do ministranta, "za naruszenie jego dóbr osobistych w postaci godności oraz nietykalności cielesnej".
Jak przyznaje pan Marek w rozmowie z GW, ksiądz często wykorzystywał go w brutalny i perwersyjny sposób. W wieku 18 lat chciał popełnić po raz pierwszy samobójstwo, trauma towarzyszyła mu także w dorosłym życiu. Jego przeżycia pchnęły go do założenia fundacji pomagającej ofiarom pedofilów w sutannach.
Co sądzi o wyroku? - Jestem zadowolony, bo ksiądz twierdził dotąd, że nic złego nie zrobił. Mam jedynie żal, że strona kościelna nigdy nie odezwała się do mnie z jakąkolwiek pomocą - mówi GW.