Była dokładnie 11:50, kiedy dyżurny komendy w Tomaszowie Mazowieckim otrzymał zgłoszenie o dziecku, siedzącym na skraju jezdni jednej z tomaszowskich ulic. Natychmiast wysłał tam mundurowych.
Na miejscu policjanci spotkali przechodniów. To oni zauważyli siedzące na ulicy dziecko. 2-latek bawił się kałużą. Nie było z nim żadnego opiekuna. Jak informuje policja, funkcjonariusze szybko ustalili, że chłopiec wyszedł z oddalonego o 50 metrów żłobka. Malec prawdopodobnie wykorzystał chwilowe zamieszanie podczas przechodzenia dzieci do innej sali.
Na szczęście nic mu się nie stało. Wrócił cały i zdrowy do opiekunów. Teraz tomaszowska policja bada, jak doszło do tej sytuacji.