Miała 29 lat i była w piątym miesiącu ciąży. Danuta F. mężatka z Nowego Targu pojechała w odwiedziny do mamy, która mieszkała w Zakopanem. Nikt nie podejrzewał, że to jej ostatnia podróż. Zmasakrowane zwłoki znaleziono następnego dnia.
Opisana zbrodnia wydarzyła się 1993 roku. Nieznany sprawca zadał kobiecie aż 80 ciosów nożem w brzuch, ręce i nogi - podaje "Gazeta Krakowska". Dziewczyna konała w niewyobrażalnych męczarniach. Niestety, na nic zdały się przesłuchania świadków, rodziny i znajomych. Policja nie znalazła sprawcy tej okrutnej zbrodni.
Kolejne gwałty i morderstwa
Po 10 latach sprawą zajęło się Archiwum X w Krakowie. To jednostka powołana do badania nierozwiązanych przestępstw sprzed lat. W trakcie przeszukiwania akt, śledczy natrafili na kolejne zbrodnie o podobnym charakterze, które wydarzyły się w tym samym roku.
41-letnia góralka została brutalnie zaatakowana. Sprawca miał ze sobą łańcuch zakończony hakiem. Uderzył nim w głowę kobiety, której na szczęście udało się uciec.
Policjanci przeanalizowali inne zgłoszenia o gwałtach, których sprawców nie złapano. Wszystko wskazywało na to, że wielu z nich mógł dokonać ten sam zbrodniarz. Z ustaleń śledczych wynikało, że posługiwał się hakiem, dlatego został przez nich nazwany "Hakowym".
Mąż jej opowiedział o zbrodniach
W 2004 roku w telewizji ukazał się program "Przedawnienia", w którym pokazano zbrodnię sprzed 11 lat. Nadal nikt nie wiedział, kto zabił Danutę F.
Cztery dni po emisji na komendzie policji pojawiła się przerażona kobieta. Okazało się, że w trakcie oglądania programu, małżonek przyznał się jej, że to on jest mordercą. Piotr S. opowiadał żonie, w jaki sposób mordował i gwałcił. Jednak mimo jej próśb, nie chciał zgłosić się na policję. Kobieta nie umiała ukrywać tej potwornej prawdy.
"Hakowego" zatrzymano na stadionie Wisły Kraków, w trakcie meczu. Przyznał się do zbrodni z lat 90-tych. Tłumaczył, że niewiele pamięta, bo wypił dużo alkoholu i zasnął na ławce. Obudził się zakrwawiony, a obok niego leżało ciało Danuty F.
W trakcie śledztwa często zmieniał zeznania i opowiadał o zbrodniach, które nie miały miejsca. Został uznany za niepoczytalnego, a biegli nie mieli złudzeń - Piotr S. jest niebezpieczny i nie ma szans, aby go wyleczyć. Sąd Okręgowy w Nowy Sączu uznał go za winnego i skierował do zamkniętego zakładu psychiatrycznego.