Amerykanin był na wakacjach w Europie. Z podróży nakręcił film, który można opisać jednym słowem - WOW

Nathan Nannenga przeleciał Atlantyk i wylądował w Europie. To, co tam zobaczył, wprawiło go w osłupienie. I to takie, że musiał wyrazić je na filmie.

Nathan jest Amerykaninem i przez większość roku mieszka w Provo w stanie Utah. W tym roku wybrał raczej nietypowy kierunek wakacyjny. Przyleciał do Europy, a konkretnie do Włoch, Hiszpanii i Szwajcarii na wycieczkę. Rodzina prosiła go, żeby robił dużo zdjęć, ale Nathan z natury jest typem niepokornym. Zdjęcia zrobił, w każdym miejscu, które uznał za odpowiednio "turystyczne", kręcił też krótki film. Wszystkie nagrania zmontował w jedno długie. To, co mu wyszło, może być śmiało nazwane "najbardziej amerykańską relacją z Europy":

 

Zrobiłem ten film, bo wiedziałem, że rodzina i przyjaciele chcieliby zobaczyć zdjęcia z Europy. Ale takie tradycyjne, "turystyczne" zdjęcia ze mną stojącym i uśmiechającym się na tle budynków i widoków, byłyby okropnie nudne. Dlatego nakręciłem krótkie filmiki - mówi Nathan o swojej pamiątce z wyprawy portalowi Irish News.

Nie planowałem, że tak to będzie wyglądało, ale nagle zorientowałem się, że na większości filmów mówię "WOW" albo "WHOA!". Wtedy zdecydowałem, że to może być motyw przewodni - opowiadał.

Nathan zobaczył tylko trzy europejskie kraje. Jak sam mówił, do Włoch pojechał, bo chciał podziwiać zabytki i sztukę, do Hiszpanii trafił na festiwal La Tomatina, a do Szwajcarii wybrał się, żeby zobaczyć Alpy. W minucie udało mu się zawrzeć to, co czuje większość turystów, widzących wszystkie te miejsca (i wydarzenia) po raz pierwszy. Aż żałujemy, że w swoich wojażach nie dotarł do Polski. Zapewne gdyby zobaczył Kraków, zareagowałby tak samo.